O profesorze zwyczajnym W.
Świat naprawić chciał liczbami,
Abstrakcją i liczeniem,
A za jego staraniami,
Świata szło milczenie.
Chciał budować świat ideą,
Pod rządami tej królowej,
Z tętniącą w żyłach nadzieją,
I barwami tęczy kolorowej.
Ale co mu oddał świat,
Poza garstką młodych ludzi -
Oporny na wiedzę kwiat
Ludzkości, co ręce brudzi?
Cóż za radość można brać,
Gdy niewiele się dostało?
I nawet nie chce się mu śmiać,
Jak powodów jest tak mało.
Smutne oczy wodzą prędko
Po opasłych tomiskach.
Myśli pracują nader giętko,
I budują historię nazwiska.
Chwiejnym ruchem karty przerzuca,
Które pamiętają naprawdę mnóstwo,
I ratując świat z siebie wyrzuca
Swoje ukształtowane bóstwo.
A ja widziałam bardzo dobrze,
Jak ludzką flagą macha
I uśmiechając się szczodrze
Szepcze nazwisko Banacha.
Ja dostrzegłam bardzo wyraźnie,
Szczęśliwego tak rodaka,
Co z drżącym głosem, przyjaźnie
Wspominał Musielaka.
Abstrakcją i liczeniem,
A za jego staraniami,
Świata szło milczenie.
Chciał budować świat ideą,
Pod rządami tej królowej,
Z tętniącą w żyłach nadzieją,
I barwami tęczy kolorowej.
Ale co mu oddał świat,
Poza garstką młodych ludzi -
Oporny na wiedzę kwiat
Ludzkości, co ręce brudzi?
Cóż za radość można brać,
Gdy niewiele się dostało?
I nawet nie chce się mu śmiać,
Jak powodów jest tak mało.
Smutne oczy wodzą prędko
Po opasłych tomiskach.
Myśli pracują nader giętko,
I budują historię nazwiska.
Chwiejnym ruchem karty przerzuca,
Które pamiętają naprawdę mnóstwo,
I ratując świat z siebie wyrzuca
Swoje ukształtowane bóstwo.
A ja widziałam bardzo dobrze,
Jak ludzką flagą macha
I uśmiechając się szczodrze
Szepcze nazwisko Banacha.
Ja dostrzegłam bardzo wyraźnie,
Szczęśliwego tak rodaka,
Co z drżącym głosem, przyjaźnie
Wspominał Musielaka.
Moja ocena
hermetyczne