Dzień dwudziesty dziewiąty z pamiętnika szalonej nastolatki
To już dwudziesty dziewiąty dzień,
A ciebie ciągle nie ma.
Róż na policzkach zbladł i zmiękł,
Niepokój rośnie, w lęk się zmienia.
W kalendarz zerkam, to miesiąc już,
Gdy czułam ciebie w sobie.
Chociaż czasami sprawiasz ból,
To przyjmę ból bez drgnienia powiek.
Chwile rozkoszy późniejszych dni
Znikają w niepamięci.
Brak mi zapachu twojej krwi,
Jak pustej kapilarze rtęci.
To dzień dwudziesty dziewiąty już,
Trzydziesty, a ty w lesie.
Przyrzekam, że powstrzymam chuć,
Tylko rzęsiście wróć, okresie!
A ciebie ciągle nie ma.
Róż na policzkach zbladł i zmiękł,
Niepokój rośnie, w lęk się zmienia.
W kalendarz zerkam, to miesiąc już,
Gdy czułam ciebie w sobie.
Chociaż czasami sprawiasz ból,
To przyjmę ból bez drgnienia powiek.
Chwile rozkoszy późniejszych dni
Znikają w niepamięci.
Brak mi zapachu twojej krwi,
Jak pustej kapilarze rtęci.
To dzień dwudziesty dziewiąty już,
Trzydziesty, a ty w lesie.
Przyrzekam, że powstrzymam chuć,
Tylko rzęsiście wróć, okresie!
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
oryginaly przekaz. brawo.My rating
dla mnie bomba.@Alicja Brzezowska
Jasne, trzeba zawczasu tylko policzyć - na tyle zawczasu, aby zbliżająca się ochota nie była wprost proporcjonalna do chęci ignorowania wyniku...:)Tu nie
ma się z czego śmiać ;)