Szepty z krawędzi
To jest dialog, więc czytając na głos się przechylam:
tu przemawia K - kobieta, a tu odpowiada M - mężczyzna.
Kawałek o miłości pośmiertnej, więc tej co ze Śmiercią wygrała − choć zarazem i tej, co musiała na Nią poczekać …
K
Każdego świtu rozpościeram skrzydła
by grzęznąć w chaszczach, chwastach dróg, co nigdy
nie chciały wsiąknąć w przeszłość ani zniknąć –
więc się w przeszłości łodygach uwikłam...
M
Wciąż się wyrywam z gęstwiny ogrodu
rozkrzewionego na starość i młodość,
wciąż się wydzieram z półsennej gęstwiny
która majakom nie pozwala zginąć.
K
Kiedy wypłynę na łódce z Księżycem
taflą co lica niebu pozazdrości –
pogaszę gwiazdy. Zwiotczałej miłości
wymknę się…
M
Zanim susze i śnieżyce
zetrą z powłoki ziemi nasze truchło?
K
Powracam jeszcze w życie, by zawczasu
płynąć ze smugą mgły – w głąb...
M
…ciągle naszą?
Choć ciała służą rozbieganym mrówkom?
K
Wiec się wyrywaj z gęstwiny ogrodu
rozkrzewionego na starość i młodość,
więc się wydzieraj z półsennej gęstwiny
która majakom nie pozwala zginąć.
M
Kiedy schlebiłem już zwątlałej pieśni –
zawieszę zielno-niepewną udrękę,
zadzierzgnę myśli w zgrzyt miasta rozpękły
i zgaszę żywot podściółkowo-leśny.
tu przemawia K - kobieta, a tu odpowiada M - mężczyzna.
Kawałek o miłości pośmiertnej, więc tej co ze Śmiercią wygrała − choć zarazem i tej, co musiała na Nią poczekać …
K
Każdego świtu rozpościeram skrzydła
by grzęznąć w chaszczach, chwastach dróg, co nigdy
nie chciały wsiąknąć w przeszłość ani zniknąć –
więc się w przeszłości łodygach uwikłam...
M
Wciąż się wyrywam z gęstwiny ogrodu
rozkrzewionego na starość i młodość,
wciąż się wydzieram z półsennej gęstwiny
która majakom nie pozwala zginąć.
K
Kiedy wypłynę na łódce z Księżycem
taflą co lica niebu pozazdrości –
pogaszę gwiazdy. Zwiotczałej miłości
wymknę się…
M
Zanim susze i śnieżyce
zetrą z powłoki ziemi nasze truchło?
K
Powracam jeszcze w życie, by zawczasu
płynąć ze smugą mgły – w głąb...
M
…ciągle naszą?
Choć ciała służą rozbieganym mrówkom?
K
Wiec się wyrywaj z gęstwiny ogrodu
rozkrzewionego na starość i młodość,
więc się wydzieraj z półsennej gęstwiny
która majakom nie pozwala zginąć.
M
Kiedy schlebiłem już zwątlałej pieśni –
zawieszę zielno-niepewną udrękę,
zadzierzgnę myśli w zgrzyt miasta rozpękły
i zgaszę żywot podściółkowo-leśny.
My rating