OBE
Czasem zmuszam moją duszę
do lirycznych wyzwań,
kiepsko znosi te katusze
choć się boi przyznać.
Dusi w sobie każde słowo,
plącze wersy w sznury,
puka palcem w moje czoło,
wznosi wzrok do góry.
W rytmie serce arytmicznym,
jak parapet w deszczu,
w stanie prawie wręcz krytycznym,
aż przystaje w biegu.
Gdy wypoci to zmaganie,
wraca w moją tkankę,
tak się kończy to gadanie,
wierszem dalej zwane.
do lirycznych wyzwań,
kiepsko znosi te katusze
choć się boi przyznać.
Dusi w sobie każde słowo,
plącze wersy w sznury,
puka palcem w moje czoło,
wznosi wzrok do góry.
W rytmie serce arytmicznym,
jak parapet w deszczu,
w stanie prawie wręcz krytycznym,
aż przystaje w biegu.
Gdy wypoci to zmaganie,
wraca w moją tkankę,
tak się kończy to gadanie,
wierszem dalej zwane.
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
ach
podoba się!My rating
My rating
My rating
My rating