Oh, kochany
Wiosną jesteś w listopadzie,
Zbędne mi są ciepłe gacie.
Dziś wieczorem Ci postawie,
Polską wódkę, tuż po kawie.
Przymknij proszę swoje oczy,
Gdyż mój urok cię zaskoczy.
I nie trzeźwiej, może w cale?
Bo już jesteś po zawale.
Zjemy barszczyk i krokiety,
Wiedz - upiorę Twe skarpety.
Mam wideo, telewizor,
Będzie pięknie, będzie miło.
Rano dam Ci zdecydować,
Z pieprzem, sama czy solona,
Jajecznica na bekonie.
Zjemy razem na balkonie.
Oh kochany! Mój aniele!
Dam Ci przecież i w niedziele
Satysfakcję – kupię piwo
Dziś sprzedałam żelaziwo.
Jak cudownie trwać w miłości,
Tak prawdziwej, w podniosłości!
W tej błogości szlachetności,
Bez podłości, obcych gości.
By nie pościć, nie zazdrościć
I nie rościć ego-złości.
Za miłością - wstrzymać pościg!
Zbędne mi są ciepłe gacie.
Dziś wieczorem Ci postawie,
Polską wódkę, tuż po kawie.
Przymknij proszę swoje oczy,
Gdyż mój urok cię zaskoczy.
I nie trzeźwiej, może w cale?
Bo już jesteś po zawale.
Zjemy barszczyk i krokiety,
Wiedz - upiorę Twe skarpety.
Mam wideo, telewizor,
Będzie pięknie, będzie miło.
Rano dam Ci zdecydować,
Z pieprzem, sama czy solona,
Jajecznica na bekonie.
Zjemy razem na balkonie.
Oh kochany! Mój aniele!
Dam Ci przecież i w niedziele
Satysfakcję – kupię piwo
Dziś sprzedałam żelaziwo.
Jak cudownie trwać w miłości,
Tak prawdziwej, w podniosłości!
W tej błogości szlachetności,
Bez podłości, obcych gości.
By nie pościć, nie zazdrościć
I nie rościć ego-złości.
Za miłością - wstrzymać pościg!
COMMENTS
ADD COMMENT