Własne quo vadis
Wszechmocna dłoń wyciągnęła spod płaszcza przypadku
stęsknione szanse.
Wzięłam głęboki oddech ideałów,
i napłynęli do mnie z czterech stron.
Byłam wtedy na Bali i biegałam pomiędzy liśćmi palm
kontemplując egzotykę mierzwiącą moją duszę.
Pokochałam to jak wschód słońca zaglądał do mojej sypialni
i zapraszał na zewnątrz
wraz z białymi zasłonami uciekającymi w stronę oceanu.
Szeroko rozciągałam ręce odgarniając fale i obserwowałam brzeg.
Ich migawki były w tle, machali i wołali
‘poproszę uśmiech’.
Och. Własnym qou vadis
podnosiłam stopy
oni widząc moje ślady pozostali
już w niemym tle
z uśmiechem przyszłam
do samej siebie.
stęsknione szanse.
Wzięłam głęboki oddech ideałów,
i napłynęli do mnie z czterech stron.
Byłam wtedy na Bali i biegałam pomiędzy liśćmi palm
kontemplując egzotykę mierzwiącą moją duszę.
Pokochałam to jak wschód słońca zaglądał do mojej sypialni
i zapraszał na zewnątrz
wraz z białymi zasłonami uciekającymi w stronę oceanu.
Szeroko rozciągałam ręce odgarniając fale i obserwowałam brzeg.
Ich migawki były w tle, machali i wołali
‘poproszę uśmiech’.
Och. Własnym qou vadis
podnosiłam stopy
oni widząc moje ślady pozostali
już w niemym tle
z uśmiechem przyszłam
do samej siebie.
My rating
My rating
My rating
My rating