zgodzę się, że walls może nie zabrzmiał tak, jakbym chciała - zbyt dużo dziś stresu :)
Pisząc tłumy, miałam na myśli gro ludzi, których znam a wśród nich zaledwie kilka osób serdecznych, służących pomocą...na których zawsze można polegać :)
że wiem, o co Ci chodzi, ale chyba Twoja myśl jest źle sformułowana. zarówno ta, jak i podana w komentarzu.
np. jestem na ulicy, a obok tłum ludzi. nic się nie dzieje, każdy idzie w swoją srtronę. i zadaję sobie naraz pytanie: kto z tego tłumu, mógłby wywołać moje łzy szczęścia? ta pani w czerwonym płaszczu? ten pan w kapeluszu? a może ta dziewczynka z kucykiem? hmm...nie mam pojęcia.
i nagle, przechodząc przez ulicę, potykam się, upadam, łamię nogę. ludzie z tłumu przechodzą koło mnie, nikt nie zwraca uwagi, ale naraz, podchodzi do mnie jakiś pan w czarnej marynarce. pomaga mi, wywołując moje łzy szczęścia.
i już teraz wiem, kto z tego tłumu, mógłby je wywołać. właśnie ten pan. i gdyby nie mój wypadek, nigdy bym się nie dowiedziała, że to dzieki niemu, mogłabym szczęśliwie płakać.
i...gdzie sens w tak zadanym, wallsowym pytaniu? według mnie, powinnaś zapis swojej myśli, którą chciałąś przekazać, całkowicie zmienić. pozdro.
My rating
My rating
@ Yvonne
czytając wallsa, nigdy bym do tego nie doszła. tym bardziej, zapisałabym myśl całkiem inaczej.a tak na marginesie, mieć 'zaledwie' kilka osób, na które zawsze możesz liczyć, to jest naprawdę dużo. nawet w tym tłumie.
@ iwona stokrocka
zgodzę się, że walls może nie zabrzmiał tak, jakbym chciała - zbyt dużo dziś stresu :)Pisząc tłumy, miałam na myśli gro ludzi, których znam a wśród nich zaledwie kilka osób serdecznych, służących pomocą...na których zawsze można polegać :)
myślę,
że wiem, o co Ci chodzi, ale chyba Twoja myśl jest źle sformułowana. zarówno ta, jak i podana w komentarzu.np. jestem na ulicy, a obok tłum ludzi. nic się nie dzieje, każdy idzie w swoją srtronę. i zadaję sobie naraz pytanie: kto z tego tłumu, mógłby wywołać moje łzy szczęścia? ta pani w czerwonym płaszczu? ten pan w kapeluszu? a może ta dziewczynka z kucykiem? hmm...nie mam pojęcia.
i nagle, przechodząc przez ulicę, potykam się, upadam, łamię nogę. ludzie z tłumu przechodzą koło mnie, nikt nie zwraca uwagi, ale naraz, podchodzi do mnie jakiś pan w czarnej marynarce. pomaga mi, wywołując moje łzy szczęścia.
i już teraz wiem, kto z tego tłumu, mógłby je wywołać. właśnie ten pan. i gdyby nie mój wypadek, nigdy bym się nie dowiedziała, że to dzieki niemu, mogłabym szczęśliwie płakać.
i...gdzie sens w tak zadanym, wallsowym pytaniu? według mnie, powinnaś zapis swojej myśli, którą chciałąś przekazać, całkowicie zmienić. pozdro.
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
A może
Czy musi zdarzyć sięnieszczęście
by poczuć
kto - z tłumu -
wywoła łzy szczęścia?