GODZINY SZCZYTU
GODZINY SZCZYTU
Godziny szczytu, już miastowy farsz
leje się szparami, ciemnawe ulice,
przyszyty frakami, złowrogi tka marsz.
Istnieje nie dalej...spełnione kostnice.
Godziny szczytu, cienie opasłe,
skradzione latarnie...pragnienie żebraka.
Tramwaje zamknięte i nadzieje zgasłe.
Klucze zgubione w ciemności, pieśń jaka
Na dworcu, pod miotłą. Szpetne fraki
z robotem smaganym, hańbę chcąc zatrzeć
w rytm tyknięć dymu. Cicho-martwe wraki
nie chcą, wpółmartwe, czy nie mogą patrzeć.
Godziny szczytu, już miastowy farsz
leje się szparami, ciemnawe ulice,
przyszyty frakami, złowrogi tka marsz.
Istnieje nie dalej...spełnione kostnice.
Godziny szczytu, cienie opasłe,
skradzione latarnie...pragnienie żebraka.
Tramwaje zamknięte i nadzieje zgasłe.
Klucze zgubione w ciemności, pieśń jaka
Na dworcu, pod miotłą. Szpetne fraki
z robotem smaganym, hańbę chcąc zatrzeć
w rytm tyknięć dymu. Cicho-martwe wraki
nie chcą, wpółmartwe, czy nie mogą patrzeć.
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating