Na kanapie (A. Modigliani)
Niebo będzie później.
Najpierw ugotujemy zupę
z resztek wczorajszej goryczy,
spierzchnięte usta bolą,
o poranku,
gubisz głoski
po podłodze
boso
snujesz się
jak dym.
Nie jestem Modiglianim,
ale gdybym był,
nie wypuściłbym z ram obrazu
twoich kształtów,
pieściłbym światłocienie
palcami.
Ocierasz się o wieczność.
W sprzyjających warunkach
czas jest plastyczny,
wygina się kocim grzbietem
na kanapie,
dozujesz
kolory,
paleta
wypadła
z rąk.
Najpierw ugotujemy zupę
z resztek wczorajszej goryczy,
spierzchnięte usta bolą,
o poranku,
gubisz głoski
po podłodze
boso
snujesz się
jak dym.
Nie jestem Modiglianim,
ale gdybym był,
nie wypuściłbym z ram obrazu
twoich kształtów,
pieściłbym światłocienie
palcami.
Ocierasz się o wieczność.
W sprzyjających warunkach
czas jest plastyczny,
wygina się kocim grzbietem
na kanapie,
dozujesz
kolory,
paleta
wypadła
z rąk.
My rating
My rating
@ Przemysław Wróblewski
Dziękuję Przemku :)****
Moja wyobraźnia oszalała :-)My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
Moja ocena
Kształty też mogą być dymem w niespokojnym, wygiętym czasie.Świetny wiersz.
My rating
Moja ocena
brawo ! to mi POEZJA !My rating
My rating
My rating
My rating