ptasie wesele i ja z Marcinem w moich oczach

author:  Zbigniew Budek
5.0/5 | 9


to były lata sześćdziesiąte.
można się było bawić tak długo jak tylko świeciło słońce.

naprawdę nie działo się nic. nie było żadnej zabawy.
każda z nas widziała kilkudziesięciu chłopaków
ale celebrowały tylko jego oczy.
bez tego blasku nie było ani trochę.

jednak każda z dziewcząt wiedziała o jednym.
zabawa się zaczynała jak pojawiały się oczy Marcina.
oczy były jak brylanty z kolii naszej babci w opowiadaniach mamy.
tylko przy nim było słychać jakąś muzykę.

ja wiedziałam jak każda pragnie jego skrzydeł motylich.
ja też. jego już męskich basów walących z serca
jak po lewej stronie klawiatury.
nasze sukienki krojone były dla niego.

czułam to na piersiach
jak dla Marcina każdy taniec był wierszem
a dla nas ptasim weselem na drutach telegraficznych.

panną młodą miałam być tylko ja. ja żadna inna.

on jednak o tym nie wiedział. bo jak mógł wiedzieć.
nie umiał gonić moich marzeń i zwierzeń.

a ja nie miałam pojęcia o tym jak wkraść się pod skrzydła
motyla. zagłuszyć muzykę z zawsze płonących oczu.

takie głupie i naiwne były to czasy.
nie rozumieliśmy big-bitu
a jazzu nie wolno nam było grać.
rozmawiały tylko nasze oczy
staraliśmy się kochać i



 
COMMENTS


My rating

My rating:  

My rating

My rating:  
16.08.2016,  Malwina

My rating

My rating:  
16.08.2016,  pola

My rating

My rating:  

My rating

My rating:  
16.08.2016,  Niewidzialna

My rating

My rating:  
16.08.2016,  ParaNormal

My rating

My rating:  

My rating

My rating:  

Moja ocena

Ładne, znam to... z tomiku "Słowo jak dotyk" - są tam bardzo osobiste wiersze.
My rating: