ptasie wesele i ja z Marcinem w moich oczach
to były lata sześćdziesiąte.
można się było bawić tak długo jak tylko świeciło słońce.
naprawdę nie działo się nic. nie było żadnej zabawy.
każda z nas widziała kilkudziesięciu chłopaków
ale celebrowały tylko jego oczy.
bez tego blasku nie było ani trochę.
jednak każda z dziewcząt wiedziała o jednym.
zabawa się zaczynała jak pojawiały się oczy Marcina.
oczy były jak brylanty z kolii naszej babci w opowiadaniach mamy.
tylko przy nim było słychać jakąś muzykę.
ja wiedziałam jak każda pragnie jego skrzydeł motylich.
ja też. jego już męskich basów walących z serca
jak po lewej stronie klawiatury.
nasze sukienki krojone były dla niego.
czułam to na piersiach
jak dla Marcina każdy taniec był wierszem
a dla nas ptasim weselem na drutach telegraficznych.
panną młodą miałam być tylko ja. ja żadna inna.
on jednak o tym nie wiedział. bo jak mógł wiedzieć.
nie umiał gonić moich marzeń i zwierzeń.
a ja nie miałam pojęcia o tym jak wkraść się pod skrzydła
motyla. zagłuszyć muzykę z zawsze płonących oczu.
takie głupie i naiwne były to czasy.
nie rozumieliśmy big-bitu
a jazzu nie wolno nam było grać.
rozmawiały tylko nasze oczy
staraliśmy się kochać i
można się było bawić tak długo jak tylko świeciło słońce.
naprawdę nie działo się nic. nie było żadnej zabawy.
każda z nas widziała kilkudziesięciu chłopaków
ale celebrowały tylko jego oczy.
bez tego blasku nie było ani trochę.
jednak każda z dziewcząt wiedziała o jednym.
zabawa się zaczynała jak pojawiały się oczy Marcina.
oczy były jak brylanty z kolii naszej babci w opowiadaniach mamy.
tylko przy nim było słychać jakąś muzykę.
ja wiedziałam jak każda pragnie jego skrzydeł motylich.
ja też. jego już męskich basów walących z serca
jak po lewej stronie klawiatury.
nasze sukienki krojone były dla niego.
czułam to na piersiach
jak dla Marcina każdy taniec był wierszem
a dla nas ptasim weselem na drutach telegraficznych.
panną młodą miałam być tylko ja. ja żadna inna.
on jednak o tym nie wiedział. bo jak mógł wiedzieć.
nie umiał gonić moich marzeń i zwierzeń.
a ja nie miałam pojęcia o tym jak wkraść się pod skrzydła
motyla. zagłuszyć muzykę z zawsze płonących oczu.
takie głupie i naiwne były to czasy.
nie rozumieliśmy big-bitu
a jazzu nie wolno nam było grać.
rozmawiały tylko nasze oczy
staraliśmy się kochać i
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
Moja ocena
Ładne, znam to... z tomiku "Słowo jak dotyk" - są tam bardzo osobiste wiersze.