z kontynentu na kontynent
ślepi na farby
nie wiedzieliśmy jak okradamy
swój świat swój własny świat
czym mniej rozmawialiśmy o nas tym dalej było do naszej granicy
wytrzymałości szafy tak jakby nie stały o własnych siłach
chowają zmęczone milczenie oparte o wszystkie ściany zapominają jak
podglądały kiedyś miłość
przejawialiśmy siebie samych w strachu przed swoimi nawykami
jedna butelka była na drobne odkładaliśmy w niej na następne mleko
dzisiaj z dystansu ciszy pośród wielu wcieleń a my sami nienormalnie
zdziwieni tym że można coś takiego wspominać
na różnych ulicach piaskach wyspach spalonych w słońcu
setki razy dziennie przez tysiące lat z pretensjami
(do kogo? do kogo chcemy się żalić?)
nie wiedzieliśmy jak okradamy
swój świat swój własny świat
czym mniej rozmawialiśmy o nas tym dalej było do naszej granicy
wytrzymałości szafy tak jakby nie stały o własnych siłach
chowają zmęczone milczenie oparte o wszystkie ściany zapominają jak
podglądały kiedyś miłość
przejawialiśmy siebie samych w strachu przed swoimi nawykami
jedna butelka była na drobne odkładaliśmy w niej na następne mleko
dzisiaj z dystansu ciszy pośród wielu wcieleń a my sami nienormalnie
zdziwieni tym że można coś takiego wspominać
na różnych ulicach piaskach wyspach spalonych w słońcu
setki razy dziennie przez tysiące lat z pretensjami
(do kogo? do kogo chcemy się żalić?)
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating