Lord Shattenford spogląda na Londyn

author:  Michał Muszalik
5.0/5 | 10


Ta chwila w ciągu doby, gdy zanurzam wąs
w filiżance przywiezionej w czasach wojen opiumowych,
pełnej nie za mocnej Earl Grey Tea.
Zegar zaczął biec ku szóstej, płyną po ulicy
Hindusi, Kenijczycy, czasem Polak, Rumun.

Najgorzej, gdy idzie Hindus. Obok okna wisi
poblakła fotografia; pradziadek w korkowym hełmie
pręży pierś na progu świątyni - a dużo ich w Pendżabie.
Niewiele lepiej, gdy Murzyn. Mam wtedy w uszach szum
wysokich, suchych traw, a w nozdrzach ostry zapach
idący od sawanny w co wilgotniejszy wieczór -
na zmysłach gra dzieciństwo, szczęśliwe dzieciństwo w Rodezji.

Żona zawsze się krzywi, kiedy po zmroku mówię,
że słońce jeszcze nie zaszło ponad Falklandami
i dzień ciągle trwa w naszym kochanym Imperium.

A potem budzę się w łóżku i uderza mnie wszystko:
własny pot, rodezyjskie trawy, Hindus idący ulicą
i świadomość, że noc wkracza do Argentyny.
Patrzę na portret Królowej i pytam ją rozpaczliwie:
"What went wrong, Your Majesty?"

Nigdy nie odpowiada. Doprawdy, ja też nie wiem.

Poem versions


 
COMMENTS


My rating

My rating:  
15.07.2016,  ParaNormal

My rating

My rating:  

@ Przemek Trenk

Dziękuję; )

rewelacja

gratuluję tekstu

My rating

My rating:  

My rating

My rating:  

My rating

My rating:  

My rating

My rating:  

My rating

My rating:  

daleko mu do brzytwy

pozdro

@ TiAmo

Dziękuję!

...

Kolejny niesamowity wiersz Michale.
Bardzo mi się podoba.
My rating:  
07.02.2016,  TiAmo

My rating

My rating:  

My rating

My rating: