Bez patentu
Zakręcam kran gaszę światło
z ciszy zlizuje stare blizny
powoli wchodzę w swoje odbicie
choć siebie nadal słabo wciąż słyszę
papier i myśli w mroku nie błyszczą
dawne rozmowy w czasie zamilkły
Staję na progu wątłej kreski
Bez patentu na szczęście
pospolicie zwyczajny artysta
z ciszy zlizuje stare blizny
powoli wchodzę w swoje odbicie
choć siebie nadal słabo wciąż słyszę
papier i myśli w mroku nie błyszczą
dawne rozmowy w czasie zamilkły
Staję na progu wątłej kreski
Bez patentu na szczęście
pospolicie zwyczajny artysta
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating