Rykoszet z kulą u nogi

author:  Piotr Paschke
0.0/5 | 0


Kolejny poemat wyjątkowo nieautentyczny
pamięci Marka Garbali poświęcam



Marku, uwierz w to, że są większe nieba –
nie pogardzajmy więc małymi rzeczami,
także zbyt małą twarzą wyrytą w skale Prometeusza
- pamięć ucztuje niczym plemię kanibali

Wyobrażam sobie, że
są większe morza ( być to i może ) –
tylko ręce zbyt małe, by na nowo ogarnąć i uchwycić przystań
by piąć się swobodnie po korze wyzwań,
wypisach z dowodów nazbyt osobistych

Marianna ponoć twierdziła kiedyś,
że istnieją wiele większe sezony wyznań –
śnią na powiekach, pozytywnie za życia widzialne
- ( wciąż tyle po ulicach szczytów do zdobycia ),
że coraz dalej zgrabniejszym „bliżej”
do porozumienia języków,
translacji ciszy do oddychania,
zadziwienia ludzi rozmowną filozofią
i u progu zimy wstręt jak grafofobia

Wyobraźmy sobie wspólnie, że są mniejsze pasaże –
budzi się szczelność skojarzona w freskach
swoisty autoportret piękny jeszcze piękniej
jak modlitwa o wiersze zbyt długo pisane –
bliźniacze blizny – oto tutaj miłość
nowe ścieżki do lasu niestrawnej miłości
nowy las
karykaturalny las spotkań po
po - -
powiedzieć czasem na przekór śladom stóp na piasku

Gdzie, w takim po, zdajecie sobie sprawę z faktu,
że są wyższe rachunki za nieśmiertelność –
( ziemio, której się lękam, nie wyrywaj pióra,
nie piszcz nade mną niczym ziołowa kuracja wątroby )
numer pod talentem wyrzynany szczęściu,
nowa wersja alfabetu, matematyczna kantylena,
dylemat w dogmatycznych wykresach,
i trygonometryczna miłość na korepetycjach

teatry życiorysów, parabola odejść ogromna -
mit boga wciąż przekładany na rosyjski,
inne ustroje funkcyjne, euklidesowa misja po prostej jak rym
( wio ! koniku, po ratunek, )
i pod siebie cały ten pierdolony testosteron

Dzień po śmierci waszej
w dniu dzisiejszym nie odbędą się kursy walut -
tylko kra pod powieką coraz bardziej pęka ;
więc jeśli bóg pobłądził po mapach oceanów
trafiając na wyspę pomylonych gwiazd,
po których jeszcze można chodzić,
będzie rozpaczał z nadzieją na ucho wszechrzeczy,
odwrócone do wewnątrz każdej wartości -
narodzi się kolejny poszukiwacz przyczyn

A we Wrocławiu słońce zadaje niemą śmierć śniegom -
symboliczna blondynka lub jej wagina spod rajskiego drzewa
oczekująca matka podzielona na kilka odsłon
żywego bukietu z liści – próbna podróż w ciemny sceptycyzm
błazenada myślenia o łatwym rozpoznaniu obcego miasta
dotyka językiem chwilowej miłości
której dzwony zamilkną w pejzażu
( notatka : w północnych dzielnicach dla grafomanów dzisiejszego ranka zabrakło chleba )

Niespostrzeżenie tylko Najwyższy
wspomina coś o nas podczas nielicznych uśmiechów –
dobrze, że ostatni poganie tkwią w pochwałach życia i kolorów
obowiązkowo eskalują banał
dzielą na niepokój i wydziedziczenie szklankę mocnej herbaty
kiedy powietrze w waszych klatkach pachnie krochmalem
a na powitanie zabarwia się nawet najmniejszy czas w pięści

A płeć na ziemi - rudowłosa wagina nocy
omiata podwórko i stopy waszego teraźniejszego więzienia
bezsennie senna popełnia grzech naprawy świata
w takich sobie bitwach z udziałem jedno piersiowych łuczniczek
o pierwszej mgle ocala całe trzy grosze

Śliska sprawa, wybrak na starych banknotach –
z przeszłości refleksyjnej
z dorobku ustawionego na plecach psychozy
budujemy rajską bramę do innego światła
by na ulicach znowu kochać wróble
( bo był tak niedawno proces dojrzewania )
snuliśmy senny raj czekając
pozornie uśrednieni niczym banalna piosenka
podzielona na znaki po każdej literze P.
( i nadal tak najzwyklej o wiersze,
wręcz kurewskie pierdolenie )

Miłosierne bywa okno prawdziwej modlitwy
naszej najszczerszej, bo wciąż zielonej,
niczym słoń podpatrywany w loży na koncercie –
- nasz tatuaż na otwartym sercu
przestrojona w wieczorowej sukni wizytówka
najdroższej kurwy z dalekiego ogrodu
Zły nadchodzi wieczór –
w posolonych dłoniach trudno się przeglądać

Marku, Marianno, ochrońcie ( raz kolejny ) moje usta
przed zbyt wielka dawką słowa.

Muszę Wam to powiedzieć –
przyszły dziwne czasy dla czucia i rozumu
liryczny ktoś - nikt w kipiącym kapturze
i ekspres wrzątku odchodzącego planowo w doczesność
w gwiazdy skruszone światłem
z głosów.

O, Wy, którzyście pierwsi napoczęli bochenek ciemności,
sypnijcie raz jeszcze sól pod moje pióro !



 
COMMENTS


komentarz

Twoja poezja to w sumie taka proza poetycka...
29.10.2010,  marakuja