niepewność
niepewność
wkładamy płaszcze swej codzienności
sprane pomięte pachnące trwogą
pod nimi zimno gryzie do kości
kości rzucone tak swoją drogą
idziemy naprzód gryziemy asfalt
drążymy tunel wciąż na swój sposób
gdyby nas czasem pociecha naszła
zaraz się ona szarpie do głosu
wieczna niepewność zapewne w genach
zgrana zależność do przecenienia
znoszone wady wadliwie nośne
myśl bez ogłady milczenie głośne
ciężki nadbagaż zrzucamy z pleców
mówiąc po prostu myśląc skosami
jakbyśmy właśnie igrali w skeczu
improwizując słowa gestami
tak by się chciało zdeptać zwątpienia
szklanka wszak pełna choć do połowy
chwycić za stery swego istnienia
gdyby nie ona wciąż z tyłu głowy
wieczna...
za nami pusto przed czołem światło
słabej żarówki z lampki nadziei
licząc że dalej pójdzie już gładko
sklejamy to co wciąż się nie klei
plany na jutro wczoraj spisane
wciąż korygują własne nawyki
gdy się na nowo chce zacząć taniec
ona uparcie odwraca szyki
wieczna...
pw
wkładamy płaszcze swej codzienności
sprane pomięte pachnące trwogą
pod nimi zimno gryzie do kości
kości rzucone tak swoją drogą
idziemy naprzód gryziemy asfalt
drążymy tunel wciąż na swój sposób
gdyby nas czasem pociecha naszła
zaraz się ona szarpie do głosu
wieczna niepewność zapewne w genach
zgrana zależność do przecenienia
znoszone wady wadliwie nośne
myśl bez ogłady milczenie głośne
ciężki nadbagaż zrzucamy z pleców
mówiąc po prostu myśląc skosami
jakbyśmy właśnie igrali w skeczu
improwizując słowa gestami
tak by się chciało zdeptać zwątpienia
szklanka wszak pełna choć do połowy
chwycić za stery swego istnienia
gdyby nie ona wciąż z tyłu głowy
wieczna...
za nami pusto przed czołem światło
słabej żarówki z lampki nadziei
licząc że dalej pójdzie już gładko
sklejamy to co wciąż się nie klei
plany na jutro wczoraj spisane
wciąż korygują własne nawyki
gdy się na nowo chce zacząć taniec
ona uparcie odwraca szyki
wieczna...
pw
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating