Godzina, której nie było...

author: Maryla Wolska
0.0/5 | 0


1

Dnie całe i całe noce
Słowikiem ogród dygoce,

Jakby w kochaniu zawziętem
Ptak krzesał o diament diamentem.

W nut rozsypanych bezsensie
Staw żabim chórem się trzęsie;

W lesie kukułka tętniąca
Bije godzinę bez końca,

Kłamie w zielonym zapale,
Wydzwania z upartą siłą

Godzinę, której nie było
I jakiej nie będzie wcale...

2

Tak mi się usta milczeniem znużyły,
Że dziś, choć wolno — mówić już nie zdołam.

Możem odwykła — może nie mam siły —
Tylko cię sercem po imieniu wołam,
Tylko z twym cieniem witam się cichaczem,

O ty mój miły! miły — miły — miły —
I w trawy, twarzą, padam z wielkim płaczem!

3

Na dno zapadam kwitnących traw,
Niebo nade mną, jaskry i szczaw,

Słońcem opiły klonowy liść —
I tak jest cudnie, że mógłbyś przyjść...

I tak jest cudnie, że trwać byś mógł,
Nim w słońcu zblednie różowy głóg,

Nim weroniczki zwiędną i ślaz —
Mógłbyś się sercu śnić jeszcze raz,

Nim wiatr z pokwiatu odmuchnie mlecz —
Potem byś sobie znów poszedł precz...

4

Na trawy leżę płytkim dnie — wciśnięta
Twarzą w szczaw chłodny... Wiatr pachnie i mięta...

Wszystko jest wokół latem i niedzielą,
Gdzieś tam, wysoko, obłoki się bielą.

Wolno upływa dzień, jak miód ze słoja —
I każda we mnie kropla krwi — jest twoja!

Jako się sączy krew z otwartej rany,
Cicho upływa czas nietamowany...



 
COMMENTS