Noc poślubna

author:  Piotr Paschke
0.0/5 | 0


Odczeka, aż nastanie cisza,
dotknie mnie, jak się dotyka rzeczy kupionej na własność,
nazwie przy tym inaczej;
zabierze posag używanego wcześniej ciała,
swoją pochodną od luksusu.

Kiedy przyciśnie mnie torsem i udami nie zazna smaku,
jedynie siłę i ciężar piersi w zetknięciu z dłonią;
dłoń będzie wzdragać się przed starością
co przeskakuje metę wyobraźni.
Ciężar napręży mu wszystkie ścięgna,
niczym sok, co goi liście na chorym drzewie.

Dotknie mnie, szorstki i niezdarny,
wymości mną dłonie lgnące ku pościeli,
gdzie ciało lżejsze od zmysłów, parkiet przesłania widoki;
zapładnianie w płynnym świetle.

Po umownym czasie zacznie się mnie obawiać –
wszak kobieta ma tylko wstyd do hamowania,
lecz jak długa musi być droga hamowania rozbujanych źrenic ?

Coraz bliżej okna żeńska połowa świata,
jej uwaga skupiona na wyczuwalnych szeptach;
tyle krzyku, że nie grozi jej samotność.
Przed kolejnym oddechem wypełnia ulicę nową płaszczyzną,
żagiel piersi bawi się w ciepło – zimno z jego dłonią,
najciekawszym elementem finezyjnego żartu.

Nikt nie wypełni przepastnej doliny;
najgłupsza kobieta potrafi owinąć mądrość wokół ud,
udusić wizjonera, któremu się tylko wydaje,
że zasznurował długie buty damskiej rozkoszy.

Tak czy inaczej – rok po roku co rok prorok;
dla żartu nazwę go dzisiaj inaczej –
wypełnieniem bądź spełnieniem zachcianki.
On tylko potrafi się spieszyć,
tylko mu się wydaje, że do mojej prawdziwej nagości;
przebudzi go potknięcie, susza w gardle,
przełknie swoją męskość niczym kontur cienia kulturysty.

Kwestia fachowej kobiecości,
forma na bezsenność i sny;


do Adamowego jabłka
prowadzi pogardę dla jaroszy.



 
COMMENTS