Ginczance

author:  andrzej talarek
4.6/5 | 5


Bo są myśli tak gorące, jak w ognisku węgli czerwień,
dotknąć wzdrygam się tchórzliwy, lecz uwagę przyciągają,
i jak ćma wokół nich krążę, aż gwałtownie lot ten przerwie
otrzeźwienie, promień słońca, dzień od nocy rozdzielając.
Dnia codziennego zawiłość,
niepokój nocy wytłumi,
rozwiesi bielmo koszuli,
jakby nas tutaj nie było

Bo są oczy tak zwodnicze, że z nich nie wyłowisz prawdy,
jak kot miękko stawiam znaki, tęczówkowe prążki liczę.
Uśmiech czai się nad dachem, brązowieją w nim kły grozy,
bezdeń czarna, grzechotanie kości spadających w ciszę.
Drzwi nieba stopą blokujesz,,
księżyc plącze się jak obol
albo srebrnik Miast krwi kwartę
duszkiem pijesz oranżadę.

Bo są dłonie takie gładkie, że gęsiego dla nich pióra,
by pieściły czułe słowa. By wzlatały aniołami.
I są dłonie tak chropawe, jak plugawe pożądanie
makat, pereł i półmisków. Boże zlituj się nad nami.
Wyrosłaś sosną w ogrodzie,
tak piękną w swej samotności,
że co dnia igły twe zbieram,
kłujący pacierz miłości.



 
COMMENTS


My rating

My rating:  

My rating

My rating:  

Nie wiedziałem co oznacza tytuł

dziś sobie go przeczytam jeszcze raz, ja jestem po prostu odbiorcą nie znającym zamysłu autora pozdrawiam

@ Andrzej Malawski

może i nudny, jednak może trzeba przeczytać wczesniej coś Ginczanki, by to stwierdzić, w końcu jest to dialog z jej wierszami

@ Zbigniew Budek

dzięki Zbyszku

:-)

wspaniały hołd oddałeś kobiecie.


My rating

My rating:  

Moja ocena

jak dla mnie trzy za nude, ogólnie przegadany przekombinowany, ale końcówka ok, podciągała całość ale ogólnie to nie dla mnie,
My rating:  

My rating

My rating: