Wniebogłosy

author:  bronek z obidzy
5.0/5 | 2


Może i jest w tym trochę racji, że gdzie bym nie był, o czym gadał,
zawsze do gór słowem powracam, góralską nutką dopowiadam.

Kamienie też tu macie inne, takie, że pewnie z osiem razy,
klaszcząc o lustro, skoczą zwinnie, nie tak jak nasze górskie głazy
wiatrem chłostane, gromem cięte, zwilżane kroplą mgielnej rosy
w zwałach rumowisk, niebożęta, milczące głucho wniebogłosy.

Inaczej widzę, nie z daleka , odlatujące kormorany,
które mnie kiedyś tak urzekły piosenką o nich napisaną.
Przez nią myślami lotnych ptaków jak złodziej z gór tu przybywałem,
kradnąc z uśpionych tataraków, mazurską nocą, snów kawałki.

Splatałem je jak tamten człowiek nad brzegiem sieci potargane,
lecz co dzień spod otwartych powiek, to świt kradł moje sny nad ranem.
Ech! Gdyby można nabrać w ręce, albo zaczerpnąć, chociaż w jedną,
sam nie wiem, czego chciałbym więcej, lecz wiem, że nigdy by nie zwiędło.

Pachnący bryzą strumień wiatru, na pewno czerpałbym obiema,
potem jak siewca szedł ku Tatrom, rozsiewał tam, gdzie takich nie ma.

Z mazurskiej ziemi - dla górala podarowane stare wiosło
jak krzyż Giewontu wsadzę w skały, by wyrastało w niebo głośno.



 
COMMENTS


My rating

My rating:  
11.11.2010,  frymusna

11

Agnieszka, dzięki,
Piotrze, tez masz pozdrowienia, i podziękowania , B

Komentarz od Piotra Paschke

Bardzo dobry kawałek poezji. Przyjemnie się to czyta, tęsknotę za górami ma się na plecach niczym gęsią skórkę ! Pozdrawiam - PP

My rating

interesujący.....widać ,że kochasz góry.
My rating: