Tabula rasa
Wczoraj stanąłem na Bukowinie, by znów porównać coś z Tatrami.
Wolno, nieśmiało, niczym po linie wzrok, wspinał się ku stromym graniom.
To „coś” straciłem już nad reglami, gdzie żywot kończył pejzaż szary,
od piętra hali, przy turniach skalnych, ubyło ducha, brakło wiary.
I właśnie wtenczas, myśl ociężała presją stanowień w skali szczytów,
przysiadła sobie na półce skalnej. Tabula rasa, bez okrycia.
Wypisz, wymaluj, dziad do obrazu, skamieniałością treści w mowie,
tępy archetyp, zaćma wyrazu, biała tablica gołosłowna.
Dobre są takie gdzieś przystawania, najlepiej przy czymś tak ogromnym,
by brakło siły do porównania, a umysł poległ nieprzytomny.
Nieważne przy tym, że masz coś małe, nieważny powód, który zginie.
Ważne, że czujesz jego skalę,
tak jak ja wczoraj, na Bukowinie.
Wolno, nieśmiało, niczym po linie wzrok, wspinał się ku stromym graniom.
To „coś” straciłem już nad reglami, gdzie żywot kończył pejzaż szary,
od piętra hali, przy turniach skalnych, ubyło ducha, brakło wiary.
I właśnie wtenczas, myśl ociężała presją stanowień w skali szczytów,
przysiadła sobie na półce skalnej. Tabula rasa, bez okrycia.
Wypisz, wymaluj, dziad do obrazu, skamieniałością treści w mowie,
tępy archetyp, zaćma wyrazu, biała tablica gołosłowna.
Dobre są takie gdzieś przystawania, najlepiej przy czymś tak ogromnym,
by brakło siły do porównania, a umysł poległ nieprzytomny.
Nieważne przy tym, że masz coś małe, nieważny powód, który zginie.
Ważne, że czujesz jego skalę,
tak jak ja wczoraj, na Bukowinie.
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating