Mardułowy świat
Marduła ze słuchu tworzył człowieka, a nawet wszystko,
co się porusza. Szumiały lasy, szemrała rzeka,
gdy coś krzyczało, wiedział, że dusza.
Wyciągał wtenczas przed siebie rękę,
w której się kryło: „ a nie gadałem”
by w końcu dłonią zgarnąć przestrzeń,
jakby chciał wyrwać wnętrze z ciała.
Marduła nie posiadał duszy,
przynajmniej nikt jej w nim nie słyszał.
Otwarte oczy wiatr zaprószył,
język się plątał, gdzieś zawieszał.
Miał własny świat niemalowany.
( nie można słuchem dotknąć tęczy)
Za to niezasklepiony żadną,
barwną powałą z półobręczy.
Na wierzchu nic, tysiące nieszczęść, nieodgadnione
kalambury. Kto wie, gdzie zagarniętą przestrzeń,
schowała w końcu dłoń Marduły.
co się porusza. Szumiały lasy, szemrała rzeka,
gdy coś krzyczało, wiedział, że dusza.
Wyciągał wtenczas przed siebie rękę,
w której się kryło: „ a nie gadałem”
by w końcu dłonią zgarnąć przestrzeń,
jakby chciał wyrwać wnętrze z ciała.
Marduła nie posiadał duszy,
przynajmniej nikt jej w nim nie słyszał.
Otwarte oczy wiatr zaprószył,
język się plątał, gdzieś zawieszał.
Miał własny świat niemalowany.
( nie można słuchem dotknąć tęczy)
Za to niezasklepiony żadną,
barwną powałą z półobręczy.
Na wierzchu nic, tysiące nieszczęść, nieodgadnione
kalambury. Kto wie, gdzie zagarniętą przestrzeń,
schowała w końcu dłoń Marduły.
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating