sezon halloween (dreszczowiec)

author:  Karol Kannenberg
5.0/5 | 7


nie mogąc spać wyszedł
na spacer nocną porą
mimo że bał się ciemności
zebrał całą odwagę w nadzieji
że świeże powietrze będzie
na brak snu lekarstwem

ostatnia latarnia dawno wygasła
było już dobrze po północy
musiał mocno nadwyrężać oczy
dżdżyło ciemności panowały
głębokie czysto egipskie

zgroza włosy na karku trochę jeżyła
mumie i zombie gdzieś tam czyhały
idąc czuł coś za swoimi plecami
szurając głośno nerwowo obcasami
bał się momentu kiedy się obróci

szedł mimo strachu opanowanym krokiem
gdy coś nagle chwyciło go mocno za ramię
odór niesamowity zawładnął nosem
krzyk w gardle utknął kradnąc mu dech
to koniec pomyślał jestem stracony

znajomy hrapliwy głos pytał o papierosy
kolana zmiękły od ulgi przypływu
to tylko sąsiad wracał do domu spłukany
schodząc z roboty lądował w knajpie
przepijał tam dniówkę rżnąc do nocy w karty

bohater miał dość nocnych strachów
wrócił do domu pełen mocnych wrażeń
kładąc się cmoknął żonę buziakiem
opłacił się ten dreszczowy spacer
sen będzie miał twardy jak kamień

jeszcze moment jeszcze chwileczkę
słodkiego snu baranki szeptały i owieczki
śpij, od jutra będziesz dobrze wyspany
rozwiążą się wszystkie twoje problemy
a kwiatki będziesz wąchał od korzeni

coś ślisko chłodnego chwyciło jego gardło
czując wilgoć ocknął się przerażony
wiedział świadomie że to demony

w łóżku obok nie mogła leżeć jego żona
zmarła i została tydzień temu pochowana

lekarska diagnoza brzmiała
śmierć przez zawał

Poem versions


 
COMMENTS


My rating

My rating:  
14.11.2014,  mroźny

My rating

My rating:  

Moja ocena

Faktycznie dreszczowiec ;-(
My rating:  

My rating

My rating:  

Moja ocena

dobra akcja :)
My rating:  
11.11.2014,  Malwina

My rating

My rating:  
11.11.2014,  A.L.