spłowiałe
spłowiał krótki wzrok
obojętny wyraz strawił twarze
czerstwą ochotę dotyku palcami
odsuwali niepewnymi krokami
codzienność zgorzkniała tuż obok
przelewając kapryśne żarty
w cierpliwości pojemnik dziurawy
prosto na werdykt
złośliwe łóżko ziębiło
kołdry coraz grubsze
milczenie głębsze
z braku chęci nagniłe
utrata na wadze
odważne pytania
tkwiące w krtani
łzy na podłodze
jak długo jeszcze
życia czasu
marnotrawstwo
tkwienie w błędzie
miłość w nienawiść
przechodzi przewlekle
ktoś jeszcze pierze myje szyje
coraz ciszej jest już dość
obojętny wyraz strawił twarze
czerstwą ochotę dotyku palcami
odsuwali niepewnymi krokami
codzienność zgorzkniała tuż obok
przelewając kapryśne żarty
w cierpliwości pojemnik dziurawy
prosto na werdykt
złośliwe łóżko ziębiło
kołdry coraz grubsze
milczenie głębsze
z braku chęci nagniłe
utrata na wadze
odważne pytania
tkwiące w krtani
łzy na podłodze
jak długo jeszcze
życia czasu
marnotrawstwo
tkwienie w błędzie
miłość w nienawiść
przechodzi przewlekle
ktoś jeszcze pierze myje szyje
coraz ciszej jest już dość
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
;)
..dziękuję Marku.Moja ocena
Któryś raz go przeczytałem Karolu i wyobraź sobie że przebiegam od odrzucenia po radosną akceptację.Ten wiersz podoba mi się coraz bardziej.
A zdolności obserwacyjne masz niezwykłe.
M
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating