CO TAM SIĘ DZIEJE…?

author:  zdzisław
5.0/5 | 5


Jak mantra jest powtarzany
zafałszowany poemat
o tym co w sanatoriach
a to po prostu ściema.

Wstrząśnięty opowieściami
od których w głowie huczy
przyjrzałem się co robią
spuszczeni z małżeńskiej „smyczy”.

Najbardziej niebezpiecznymi
lecz także środkami terapii
są taneczne wieczory
tam grzech się może przytrafić.

Poszedłem, a tam dyskdżokeje
wciąż utwór „Żono moja” grają
a mężczyźni jak jeden mąż
tańcząc to głośno wyznają.

Zdecydowana większość pań
w kółeczku solo na parkiecie
czasem tylko się przemknie
jakaś para w duecie.

Więc po kilku wieczorkach
smakując wermut z lodem
nie dostrzegłem porubstwa
to tylko „pic na wodę”,

który puszczają zazdrośni
mężowie także żony
niepewni swoich „połówek”
opowiadając androny.

Czasem komuś się zdarzy
jakieś zauroczenie
ale to cząstka ryzyka
jakie ma w sobie leczenie.

autor – Zdzisław Zembrzycki



 
COMMENTS


My rating

My rating:  

Moja ocena

W sanatoriach bywa różnie, wszystko zależy od kuracjuszy ;))
My rating:  
16.10.2014,  A.L.

My rating

My rating:  
16.10.2014,  renee

My rating

My rating: