Śmieć - część 46

author:  Piotr Paschke
5.0/5 | 1


Ostatnio szczególnie przypadają mi do gustu jakieś wariackie patenty z zapomnianych już biur patentowych. Odkrywam pokryte tam kurzem dziejów urządzenia, np. Szydzisko z Disco Polo, genialny w swej prostocie Kontrastomierz blond idiotki z ideferentną rasistką, Zmiennik kąta nachylenia kąta względem środka gruntownego kąta, Obrotowy Ruchomian półkul mózgowych, Welocypedian stopowy do rozpuszczania stóp procentowych i inne tego typu wynalazki. Nie da się (a czasami wręcz nie wolno) ich wdrażać. Jeszcze.
Przypadają mi do gustu różne wariackie patenty, ale, ogólnie rzecz ujmując, jest to troszkę taka ucieczka z płonącego Rzymu na wadliwej motolotni. I choć dzisiaj podchodzę do jakichkolwiek wynalazków o wiele bardziej sceptycznie, to ich solidnie przytroczony mi do oczu asortyment zdaje się przecież dość dobrze prosperującym sklepikiem do przybijania piątej klepki na stałe. Nie ma sprawiedliwości dla wynalazców, bo choć podczas wynajdowania tego typu podobnych bubli morda im się cieszy, to za rogiem czyhają specjaliści od dobrych manier i likwidatorzy uśmiechów na mordach wynalazców. Nienawidzę ich czarnowidztwa, że tego typu „wynalazki” niczego dla ludzkości nie zdziałają i wrzasków, że oto zbliża się milowymi krokami koniec możliwości ludzkiego myślenia! Rośnie we mnie gniew, kiedy pomyślę, kiedy swoje „nieomylności” tacy jegomoście przemycają ukradkiem do naszej codzienności, naszej rzeczywistości. Uważajmy. Jest to bowiem ten szczególnie niebezpieczny typ oddziaływania, który można porównać do relacji pomiędzy delikatnym pośladkiem a szorstką gazetą, przypominającą konsystencją gruboziarnisty papier ścierny.
Jak wspomniane wcześniej wynalazki są oceniane przez ogół potencjalnych użytkowników ma drugorzędne znaczenie i nie czuję się na siłach, aby zrobić z tego temat na kolejny felieton. Lecz to, co napisałem o nich w przeciągu ostatnich dziesięciu minut jest najlepszą rzeczą, jaką w ogóle mogłem dla nich uczynić. A że dopadł mnie troszkę taki „tematyczny rozstrzał”, trudno. Były gorzej tematycznie rozstrzelane rzeczy w historii, np. obrady Okrągłego stołu.
Kumulacją tego, o czym piszę mogłoby być trafienie jakiegoś kmiotka maselniczką w brzuch albo solniczką w pusty łeb, co by spowodowało wynalezienie perfekcyjnych ochraniaczy nabrzuchowych i nałbowych. Gorzej jeśli byłoby to trafienie nożem, jak onegdaj pewnego Włocha na boisku piłkarskim. Prosta rzecz – niektóre pomysły nigdy nie dojrzewają, w dodatku pełne dziwnych, narkotycznych, sennych i pijackich nawyków. Lecz o wiele bardziej różniące się od tych, z którymi kmiotki przeróżnej maści do tej pory się kojarzyły. Ale jest to kmiotków absolutnie świadomy wybór, a poza tym ja nie wierzę w ich nieświadomość. Oni doceniają tylko wynalazki tego rodzaju, które rozwijają ich niczym wielki transparent w pierwszomajowym pochodzie.
Mnie nie tak łatwo jednak oszukać! Zwykle szybko rozpoznaję, że ludzie nie mówią tego, co myślą. I, cholery, zawsze znajdą jakiś odpowiedni moment, aby z nami o tym fakcie troszkę negocjować, bo mamona to duża rzecz i ma najmocniejszą siłę przekonywania. Wszak podczas dokonywania wynalazku nie będziemy tyrać niczym wół w kieracie i w dodatku jeszcze to lubić. Aby nas to zaspokoiło musimy bardzo silnie koncentrować uwagę na mamonie. A że zakrawa to niemalże na ironię losu? Materializują się zmory i ważne staje się społeczne pochodzenie oraz wykształcenie. Kmiotki dają nam do wypełnienia różne ankiety, typu: co najbardziej chciałbyś zmienić w swoim mieście? A i tak wiadomo, że jest to czyste mydlenie ludziom oczu, bo skoro są pieniądze i władza przeforsują to, co i bez ankiet dawno już pouchwalali w swoim ciasnym gronie.
Nam w końcu zostaje kolejna kolekcja gadżetów rodem ze sklepiku ze słoikami, mydełkiem De-Luxe i chińskimi T-Shirtami z orłem bez korony na głowie. A ten godny ptak, widząc takie „wynalazki” czuje swoją gwałtowną wściekłość i zupełny brak radosnego optymizmu pośród wszelakich wynalazców.


cdn...



 
COMMENTS


To fakt...

że ludzie wymyślają bardzo dziwne rzeczy i patentują. Tylko opatentowanie to sprawa mamony (jak zresztą wspominasz) a więc koło się zmyka.
Dla mnie temat mało interesujący, nie należę do majsterkowiczów z rodziny "Zrób to sam."

Byłem przekonany...

...że dzisiaj będą jakieś fajerwerki a tu kończy się niespodziewanie na wynalazku. Jak "KELERIS"z Biedronki.

My rating

My rating: