Śmieć - część 43

author:  Piotr Paschke
0.0/5 | 0


Jakoś, zupełnie niezależnie ode mnie, wciąż zależy mi na idealnych wręcz fuzjach z takimi ludźmi (czytaj: z takimi kobietami), które nie są naznaczone bądź napiętnowane tempem życia, jak w wyścigach formuły pierwszej. Jestem dojrzalszy, już niemal wielowarstwowy i bardziej złożony, niż się jakimś podrzędnym pismakom wydawało. Nad wszystkim górują jednak moje chwiejne nastroje – euforia zmieszana z wiecznym brylowaniem w każdym towarzystwie i tym podobne przypadłości, które działają czasami jak jeszcze jeden element marketingowej maszyny i zatracają dawny, nieco kontestacyjny wymiar. A jednak moje uczucia dawno już wypalone w moim pierwszym, formalnym związku dwojga ludzi, a tzw. „miłość” zaskakująco dobrze spełniła się w drugim. (Mawiają, że płynnym jednostkom potrzebna jest jedynie większa ilość wiernych szczebli kariery i społeczne przyzwolenie na dowolna manipulację bez znieczulenia w otwartym mózgu partnera). Czy jestem w tym szczery ? Czy moja „oczyszczająca” szczerość ma służyć jedynie prowokacji i dziwolągowatości ? Muszę wpuścić trochę świeżego powietrza do mojej puszki Pandory. Może wtedy uda mi się wreszcie na tyle okiełznać chaos, tą dziką Hybrydę, która z kobiecą nonszalancją otwiera przede mną jedynie manufakturę z dmuchanymi lalkami. Jestem tym faktem zbyt sfrustrowany i wściekły zarazem. Dopadła mnie uczuciowa susza bezdusznej przyszłości, wściekłej na wszystko co powiem i zrobię ! Jeśli nie zdążę wyciągnąć ręki z blatu hydraulicznej prasy to... dziękuję za uwagę. Bo prasa nawet tego nie zauważy.
Udający frywolność, nie znający żadnej litości kilkutonowy walec o ostrzach jak z kosiarki zbiera zagony serca, powołany do życia pospolitym ruszeniem, kiedy nieprzyjaciel dawno już w granicach. Zagony serca właśnie, ze zgiętymi plecami, w uniformie kamerdynera, którego jedynym zadaniem jest otwieranie drzwi przed gośćmi. Taki pociąg towarowy, wypełniony po brzeg ostatniego wagonu niezrozumieniem, odbywający długą, zagmatwaną i mało przekonująca kogokolwiek podróż. Tandetną, beznamiętną, porwaną dawno temu na strzępy. By ją przeżyć jest potrzebna iście apokaliptyczna odwaga z jakąś teorią gier w tle. (Moje doświadczenia w tym akurat względzie dotyczą głównie spraw mundurowych). Jak trudno jest się dogadać, nie popadając w idiotyczne, tzw. "ciche" dni?
Trudno jest mi być absolutnie obiektywnym, będąc tak niskiego kalibru obserwatorem przeróżnych indywiduów, Które znają się (zawsze) lepiej ode mnie i bezlitośnie wymagających swobody dyskusji. A tak, zawsze zajmuje sporo czasu zebranie grupy, która potrafi w coś jeszcze uwierzyć. O wiele łatwiej jest nie wierzyć w nic! To nie jakaś autoironia. Mam nieco autoironiczny stosunek do samego siebie ? Zrobiłem w końcu pancerz przeciwko ludzikom i maniakom ? A gówno ! To znowu tylko splot mało pozytywnych czynników ze zbyt dużą ilością plastyku lub dynamitu w gardle. Czynniki zresztą reagują jedynie na różnorodność. Więc co je, cholera, obchodzi jakaś zakręcona książka, która przyciąga uwagę na krótko, absolutnie nieświadoma decyzji o swoim wydaniu czy napisaniu. Poza tym niemal wszyscy na tym portalu totalnie ją zignorują albo będą do znudzenia zastanawiać się nad jej sensem przez całe lata. Wszak mają już dawno w pewnych kwestiach swoich faworytów, którzy, na szczęście, z nimi samymi nie maja zbyt wiele wspólnego. (Teraz dam im dwa jabłuszka, jeden guzik z pętelką, trzy decyzje polityczne, jeden nurtujący temat, stado ironizujących durni z importowaną popularnością i zagorzały tradycjonalizm wyjęty psu z gardła. Jaki Ci, drogi czytający mnie internauto, wyjdzie współczynnik fałszerstwa?) Nawet tak obdarowani twoim dobrym słowem nie będą potrafili zjeść swojej nieśmiertelności i rozkruszyć chwiejnego cokoliku dla potomności. Zwłaszcza doprawionego ostrymi przyprawami kruszejącego betonu, zrobionego w popiołu z papierosów, własnej śliny i sklejonych naprędce pomysłów innych na swoje własne didaskalia.


cdn...



 
COMMENTS


@

No to dzień dobry. Coś takiego jak opisane w czterech pierwszych zdaniach, wg. mnie nie istnieje.
Próby znalezienia są DAREMNYM TRUDEM.

Sprawy damsko-męskie.

Bardzo sentymentalne podejście do tematu. Wszyscy mamy podobne doświadczenia lepsze lub gorsze, nie każdy ma ochotę i potrzebę tym się dzielić.

Też jestem ciekawa ile osób śledzi twoje "memories"... czyta z czystej ciekawości czy traktuje jako inspirację twórczą... ???
Bo niestety, czy chcemy czy też nie - posilamy się nieustanie twórczością innych autorów, tych wielkich i tych mniejszych.



Przeczytałem jeszcze dzisiaj

Ale napiszę jutro. Wróciłem właśnie z Krakowskiej Nocy Poezji. Niestety dzisiaj z klawiszowania nici. Dobranoc.