Śmieć - część 36

author:  Piotr Paschke
0.0/5 | 0


Przepraszam za wszystko, nawet i za to, iż jako główny populista powinienem nigdy nie zgarnąć żadnych gromkich braw. Trudno jest jednak wyobrazić sobie moją personę z przyklejonym uśmiechem klasy dziewięć, w nienagannym garniturku od Diora oraz z etykietką towarzystwa partii, wymienionej dzisiaj, oczywiście, na drapieżnego kapitalistę lub milicjanta z wymienionym na nowy mundurem, a starą świadomością w jedynym zwoju mózgowym. Określając rzecz definitywnie jestem wielkim tchórzem. I żeby nie było mi w tym względzie żadnych niedomówień ! Jednakże początek kolejnego stulecia zdaje się spoglądać na to moje tchórzostwo przychylniejszym okiem. (Wystarczy zagadnąć iskrę po co zaprószyła ogień i już nie można przestać być członkiem ochotniczej straży pożarnej albo ostrzyżonym na łyso napastnikiem czwartoligowej drużyny stołecznej, który nigdy w życiu nie strzelił żadnej bramki, grzejąc w nieskończoność ławkę rezerwowych graczy). Ja nastrzelałem się już tej pisarskiej kaszany ze ślepą wiara w kanciaste zawodowstwo. (Widocznie takie jak ja „dinozaury” myślenia nie maja powodów do neutralizowania czarnych kotów na drodze oraz innych, temu podobnych przesądów, w dodatku przez lewe ramię i solniczka we wszystkich kierunkach). Kocioł, jaki Tobie do tej pory proponowałem, robi wprawdzie jakieś wrażenie, ale żołądek, pełen jego zawartości, tylko tłamsi przemianę materii i plącze jelita. Wydaje mi się, że natłukłem tego niestrawnego materiału na pewno nie złotą, ale za to bardzo tłusta czcionką. Poparz ! Właśnie nauczyłem się zarówno Ci się podlizać jak i przypaść Ci do gustu tak, aby bezrozumni trochę szybciej kojarzyli. Nie chce jednak, w żadnym przypadku, posiadać później np. tytułu „zasłużonego artysty Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich” i tylko dzięki temu mieć pole rażenia tak wielkie jak jakaś bałałajkowa piewczyni z Leningradu. Schowam się lepiej do swojej jamy, bo może otworzy się jeszcze bardziej dziura ozonowa i jakiś grom Zeusa z jasnego nieba przywali mi prosto w potylicę dla odrobiny rozumu. Nie chcę pisać o chwili, w której akurat przygasa mój ogień. Miewam kaprysy, ulegam częstym zmianom nastrojów, dopadają mnie ostre kłopoty z osobowością ale nie potrzebuje narkotyków lecz sporej ilości piwa, kiedy dopadają mnie straszne odmiany depresji. Wtedy samo oglądanie mnie dostarcza mieszanych uczuć, a ci, których kiedyś wręcz szokował ruch sceniczny Elvisa P. wręcz zapowietrzają się od moich wygibasów poalkoholowych i nie pozwalają uwierzyć własnym oczom. Oto długowłosy, brodaty, zakolczykowany były żołnierz zawodowy, nie dość, że powierzchownie brzydki, niemal niedomyty i nie podhajcowany drogą wodą po goleniu trzepie się jak epileptyk, machając dookoła rękami i przezywając stan „trafienia w Blaupunkt” piątego stopnia. W dodatku udaje mądrego, debil jeden i męczy ludzi jakimiś swoimi lękami egzystencjalnymi. A kopa mu w dupę i do piachu, jak się nie potrafi przystosować, staruch jeden!


cdn...



 
COMMENTS


Czyta się...

z zainteresowaniem. Temat wciąga !

Tak...

...podlizywanie dało efekt i całość przypada mi do gustu .
Czekam na
cdn...