Orle Gniazda
Olbrzymy cisnęły głazy na dywan zmierzwionych wyżyn,
diabły podarły wzgórza, odsłaniając wapienne trzewia.
Osiadły na skałach zamczyska, przetkano kras
żyłką ścieżek. I oto stała się Jura.
Idziemy wśród kwiatu epok.
Migają brzozowi strażnicy na wzgórzach, muska nam twarze
wiatr pomieszany z żywicą, nitkami pajęczyny.
Zielono-szary krajobraz pod nieba błękitnym kloszem
nie grozi nam, nie przegania-
pozwala nam być. Nic ponadto.
Tutaj za dawnych czasów musiały rosnąć kurhany,
długowłosi kapłani wznosili ręce w modlitwach.
I pewnie gniewał się Perun, ciskając błyskawice,
Światowid patrzył łagodnie na zbocza od każdej ich strony.
Lecz my znamy inną wiarę. Idziemy do Czarnej Pani
z ranami historii na twarzy. To właśniej Jej Synowi
byli wierni mniej-bardziej rycerze w pobliskich twierdzach.
Po bruzdach kamiennych szlaków zdążamy do Częstochowy,
idąc po Jurze niczym po dłoni Wszechmogącego.
Olsztyn k. Częstochowy, 3.07.2014
diabły podarły wzgórza, odsłaniając wapienne trzewia.
Osiadły na skałach zamczyska, przetkano kras
żyłką ścieżek. I oto stała się Jura.
Idziemy wśród kwiatu epok.
Migają brzozowi strażnicy na wzgórzach, muska nam twarze
wiatr pomieszany z żywicą, nitkami pajęczyny.
Zielono-szary krajobraz pod nieba błękitnym kloszem
nie grozi nam, nie przegania-
pozwala nam być. Nic ponadto.
Tutaj za dawnych czasów musiały rosnąć kurhany,
długowłosi kapłani wznosili ręce w modlitwach.
I pewnie gniewał się Perun, ciskając błyskawice,
Światowid patrzył łagodnie na zbocza od każdej ich strony.
Lecz my znamy inną wiarę. Idziemy do Czarnej Pani
z ranami historii na twarzy. To właśniej Jej Synowi
byli wierni mniej-bardziej rycerze w pobliskich twierdzach.
Po bruzdach kamiennych szlaków zdążamy do Częstochowy,
idąc po Jurze niczym po dłoni Wszechmogącego.
Olsztyn k. Częstochowy, 3.07.2014
My rating
My rating
My rating