zadzieram z tym co będzie wprost
zadzieram z tym co będzie wprost
na świt ukryty za połową okna
patrzę przez palce
zawijam na serdecznym mgłę
wolno opada jak sen jego kształty
snują się jeszcze jak cienie
nigdy nie wybudzonych
ze snów plączących się między
ścieżką z pokoju do kuchni
przechodzą wywoływani
po imieniu w słonecznych smugach
od razu spokój który przedłużam
filiżanką kawy z fusów nie wróżę
zadzieram z tym co będzie wprost
na świt ukryty za połową okna
patrzę przez palce
zawijam na serdecznym mgłę
wolno opada jak sen jego kształty
snują się jeszcze jak cienie
nigdy nie wybudzonych
ze snów plączących się między
ścieżką z pokoju do kuchni
przechodzą wywoływani
po imieniu w słonecznych smugach
od razu spokój który przedłużam
filiżanką kawy z fusów nie wróżę
zadzieram z tym co będzie wprost
My rating
My rating
My rating
My rating