Miłość powszednia
Dziś prasowałeś moje sukienki,
gdy ja w fotelu udałam że śpię,
tak nieporadnie śmieszny, aż piękny
tak bardzo nie chciałeś obudzić mnie.
Sparzyłeś palce, spaliłeś deskę
i kląłeś pod nosem: a niech to szlag,
mimo że prałbyś białe z niebieskim,
to przecież mnie kochasz nie byle jak.
Chociaż sukienek tych nie założę
(zbiegły się nieco i kolor też zszedł)
To przecież nie mam żalu, broń Boże,
bo wiem, że wdzięczna będę ci wnet.
Więc zaraz udam, że właśnie się budzę,
w zalotnym zdziwieniu uśmiechnę się,
nie chcę pozbawiać cię twoich złudzeń,
bo widzisz, gapo, ja też kocham cię.
gdy ja w fotelu udałam że śpię,
tak nieporadnie śmieszny, aż piękny
tak bardzo nie chciałeś obudzić mnie.
Sparzyłeś palce, spaliłeś deskę
i kląłeś pod nosem: a niech to szlag,
mimo że prałbyś białe z niebieskim,
to przecież mnie kochasz nie byle jak.
Chociaż sukienek tych nie założę
(zbiegły się nieco i kolor też zszedł)
To przecież nie mam żalu, broń Boże,
bo wiem, że wdzięczna będę ci wnet.
Więc zaraz udam, że właśnie się budzę,
w zalotnym zdziwieniu uśmiechnę się,
nie chcę pozbawiać cię twoich złudzeń,
bo widzisz, gapo, ja też kocham cię.
@Marek Porąbka
No, to mi, Marku, swoją wypowiedzą prawdziwą radość sprawiłeś. :)) Dzięki!My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
Jest coś takiego....
..jak uroda wiersza. Jak ktoś nie wie co to, to niech czyta.Do skutku.
Zachwycający.
My rating
My rating
My rating
Moja ocena
Też tak to widzę, powszednią - nie spowszedniałą.My rating