.............................

author:  Marceli Frank
5.0/5 | 1


Siedzę w gęstszy traw one tulą mnie jak matka
Chce być czysty choć mam dzikie spojrzenie
Nie zmyje swojego przeznaczenia żądzy
Choćbym w święconej wodzie pływał
Karmiąc się do syta ciałem Chrystusa !

Szatan rozsiewa swoje nasienia
po żyznych polach dobroci
Karmi nas swoją dwulicowością bez skąpstwa
Tylko bez człowieka nie było by gry dla ogólnej potęgi
Istnienie jest dokumentem potwierdzającym siłę wyższą

Wirze zapytań podążamy labiryntem myśli
Prowadzącym do wyroczni Bliźnich
Słowa prawdy które otwiera oczy zgniłej głębi
By iść przez życie z przekonaniem ateisty
I w postaci ducha poczuć oddech stwórcy ...

Bo człowiek nie jest święty
Lecz bardzo łakomy na grzech !
Tylko przecież wszystko ma swoją granice ....

Poem versions


 
COMMENTS


Moja ocena Podoba mi się tak,

że reszta (tzn. rymy ,rytm, co definiuje dla mnie wiersz), nie liczy się wiele. Przemawia do mnie każdy wers począwszy od traw-matki, poprzez szatańskie nasienie w polach dobroci, labirtnt myśli w wyroczni Bliźnich, I dalej, a skończywszy "w postaci ducha poczuć oddech Stwórcy"
PS.
Myślę, że miało być nie zmyję(3-cia linijka), W wirze (3-cia zwrotka 1-sze słowo), słowo, a nie: "słowa"(3-cia linia ostatniej zwrotki), albo konsekwentnie: otwierają, nie: "otwiera". W/g mnie "słowo" byłoby lepsze. Także w ostatniej linijce osobiście zamiast "tylko przecież" dałabym "I wszystko ma swoje granice...". Ale to oczywiście Pana utwór.

My rating:  
13.03.2014,  Beatrix