Podwiązki na żyrandolu

5.0/5 | 6


Szminka na twojej szyi.
W połowie rozpięta koszula Armaniego nonszalancko odsłaniająca twój tors.
Szpilki na stole.
Podwiązki na żyrandolu.
Odsłonięte białe zasłony na ostatnim piętrze z panoramą najpiękniejszych świateł Manhattanu.
Ze schłodzonym drinkiem z Belvedere’em wychylam się z tarasu,
chwytasz mnie mocno za biodra obracając od strony balustrady.
Śmieję się, bo jestem niepodważalnie szczęśliwa
widząc ten lęk o mnie w twoich oczach.
Naprawdę się troszczysz.
Odgarniasz subtelnie moje włosy,
szepczesz, że od zawsze kochałeś…
Odważnie patrzę ci w oczy.
Już się nie boję.
Romantycznie ślę pocałunek księżycowi.

Jesteś nietuzinkowy, dlatego
rozchylam…
Nie mając na sobie bielizny.
Twój raj, więc zabawmy się w Adama i Ewę.
Mówisz, że kuszę podciągając moją czerwoną sukienkę.
Rozlewamy szampana, zapominając o kieliszkach.
Częstujemy się nawzajem truskawkami w czekoladzie… Za słodko.
Przeciągam językiem po ostrzu noża.
Przepadasz za tym jaka jestem dzika.
Robi się głośniej na łóżku.
Ten rodzaj zepsucia lubimy najbardziej.
Nasze charaktery odbijają się od skrajności, może dlatego tak łatwo się zauważyliśmy?
Mamy świat w garści, jak ja tę kołdrę, którą zgniatam w momencie rozkoszy.

Nie trafiliśmy tutaj z żadnego biznesowego bankietu.
Jesteśmy marzycielami z ulicy, którzy po prostu uwierzyli.
Szalenie zakochanymi w sobie od nastolatków.
Ile nocy zarwaliśmy snując plany, ile czasu szukaliśmy, ile poświęciliśmy… Da się obliczyć.
Zmierzyć satysfakcję spełnienia największego marzenia…?
Dziś żyjemy tak, bo oboje zdzieraliśmy własne gardła, nadwyrężaliśmy mięśnie, ryzykowaliśmy…
Burzliwa miłość nauczyła nas bardzo dużo znosić,
gdyby nie ona, dalej błąkalibyśmy się na przedmieściach bez perspektyw.

Poem versions


 
COMMENTS


My rating

My rating:  

My rating

My rating:  

My rating

My rating:  
01.03.2014,  Malwina

My rating

My rating:  

My rating

My rating:  
01.03.2014,  bezecnik

Moja ocena

Bliżej prozy. Ale dobrze napisane.
My rating: