Pod Nidaros( na południe)
Jedni, tam znajdą taakie ryby, (drogę na północ), w abecadle,
noc pomieszaną z dniem na niby, dni znikające zimą nagle,
inni, kraj, w którym list do nieba łatwo napisać sonetami,
my, robiliśmy to, co trzeba, by nas nie zwali zaborcami.
Nam nie chodziło o tę ziemię, której i dla nich było mało,
mchem przytwierdzoną do kamieni, na groby z trudem uzbieraną.
Lepiej każdemu do umowy dopisać wszystkie białe noce,
zamiast ubogich dni grudniowych, jesieni pozbawionych ocen.
Podobno dalej na południe, z ziem wyrastają piękne zboża,
te, jak promyki słońca w grudniu, porywa wiatr i sypie w morze.
W cichej zatoce pod Nidaros, nadzieje skośnookich matek,
pociechy ojców, tani przyrost, lepią na wyrost statki z piasku.
Jutro tak samo – nie inaczej, utoną w fiordzie wraz z odpływem
i znów nadzieje nie zapłaczą, pociechom się nie wolno gniewać.
Kawałek dalej – dla osłody, Nidelvą z gór kawałki ziemi
płyną jak statki w słone wody, z mchem oderwane od kamieni.
Nam nie chodziło chyba o nic, lepsze kontrakty, białe grudnie
w końcu ten kraj to też nie koniec, znajdziemy drogę na południe.
Może tam u nas jest inaczej, dobry czy zły kawałek nieba,
lecz tam nadzieje mogą płakać, pociechy mają prawo gniewać.
Czemu nie budujecie wyżej – pytamy dzieci - gdy się śmieją,
no tak, spuszczamy głowy nisko - jutro też trzeba mieć nadzieję.
noc pomieszaną z dniem na niby, dni znikające zimą nagle,
inni, kraj, w którym list do nieba łatwo napisać sonetami,
my, robiliśmy to, co trzeba, by nas nie zwali zaborcami.
Nam nie chodziło o tę ziemię, której i dla nich było mało,
mchem przytwierdzoną do kamieni, na groby z trudem uzbieraną.
Lepiej każdemu do umowy dopisać wszystkie białe noce,
zamiast ubogich dni grudniowych, jesieni pozbawionych ocen.
Podobno dalej na południe, z ziem wyrastają piękne zboża,
te, jak promyki słońca w grudniu, porywa wiatr i sypie w morze.
W cichej zatoce pod Nidaros, nadzieje skośnookich matek,
pociechy ojców, tani przyrost, lepią na wyrost statki z piasku.
Jutro tak samo – nie inaczej, utoną w fiordzie wraz z odpływem
i znów nadzieje nie zapłaczą, pociechom się nie wolno gniewać.
Kawałek dalej – dla osłody, Nidelvą z gór kawałki ziemi
płyną jak statki w słone wody, z mchem oderwane od kamieni.
Nam nie chodziło chyba o nic, lepsze kontrakty, białe grudnie
w końcu ten kraj to też nie koniec, znajdziemy drogę na południe.
Może tam u nas jest inaczej, dobry czy zły kawałek nieba,
lecz tam nadzieje mogą płakać, pociechy mają prawo gniewać.
Czemu nie budujecie wyżej – pytamy dzieci - gdy się śmieją,
no tak, spuszczamy głowy nisko - jutro też trzeba mieć nadzieję.
My rating
My rating
))
Serdeczne dzięki, frymusa, za ciągle towarzystwo, pozdrawiam z gór))My rating