Baśń z pogranicza francusko-hiszpańskiego

author:  Michał Muszalik
5.0/5 | 8


Nic kojącego bardziej, gdy wieczór
a nad pasmami Pirenejów znajomy słychać dźwięk.
To Hernandes gra. Skał granity
pochylają się w późnej ciszy nad gasnącą zielenią pastwisk.

Pod kapeluszem połyskuje srebrzystość włosa, podobna
do blasku progów na gryfie. Jest jedność.
Chusta związana czerwienią na szyi drga, gdy on śpiewa.

Sangria tańczy w kieliszku, bo stołek jest chybotliwy.
Pasterski pies kładzie głowę i mruży gwiazdy w powiekach.
Wczoraj, dziś, jutro ten koncert. Staruszku- graj, a ja zasnę.

Wenus zaświeci nad ranem, obudzi słońce i owce.
Gdzieś tam za którąś górą znów będą iść do Santiago.
Lecz teraz lampka przygasa, rozbłyska znów, uchylone
drzwi są pomostem powietrza do dwóch ciasnych pokoików.

Stary góral i jego kamienna chatka, takty serenady
płynące od wieków na wieki nad monolitem szczytów.
Więc tak się spełnia epoka. Na sześć strun, dziesięć palców.

Poem versions


 
COMMENTS


My rating

My rating:  

My rating

My rating:  
04.01.2014,  bezecnik

My rating

My rating:  
04.01.2014,  mroźny

My rating

My rating:  
04.01.2014,  Malwina

My rating

My rating:  

My rating

My rating:  
03.01.2014,  Asia Kula

@

Niech się spełni na szlaku św. Jakuba.

@

Nie byłem w Pirenejach. Ale do Santiago chcę iść bardzo ;)

Moja ocena

Nie komentuję specjalnie . Nie byłem w Hiszpanii.
Ale ostatnia zwrotka wydaje mi się niezwykle udana zamykając scenę.
Nic tylko iść do Santiago de Compostella.
My rating:  

My rating

My rating:  
03.01.2014,  A.L.