******* (Ktoś bez przerwy...)
*******
Ktoś bez przerwy włączał i wyłączał prąd.
Oszołomiona choinka zapalała się i gasła,
rozbłyski cukrowych kwiatów
na wigilijnym stole
odbijały się w naszych źrenicach,
słodycz sączyła się do warg,
czerpałam płynne światło w dłonie
i obmywałam twarz.
Od tak dawna nie chodziliśmy po niebie, powiedziałeś.
Wstałeś od stołu.
Naciskasz klamkę, uśmiechnięty.
Z kieszonki wystaje ci niezgrabnie ukryta kometa.
(Z tomu "Nieboskłony", Wydawnictwo Plus, Kraków 2003)
Ktoś bez przerwy włączał i wyłączał prąd.
Oszołomiona choinka zapalała się i gasła,
rozbłyski cukrowych kwiatów
na wigilijnym stole
odbijały się w naszych źrenicach,
słodycz sączyła się do warg,
czerpałam płynne światło w dłonie
i obmywałam twarz.
Od tak dawna nie chodziliśmy po niebie, powiedziałeś.
Wstałeś od stołu.
Naciskasz klamkę, uśmiechnięty.
Z kieszonki wystaje ci niezgrabnie ukryta kometa.
(Z tomu "Nieboskłony", Wydawnictwo Plus, Kraków 2003)
My rating
My rating
Moja ocena
piękny :))My rating
My rating
My rating
My rating
Wiersz się podoba
To skąd, u mnie, to dziwne poczucie onieśmielenia po przeczytaniu?Tak, onieśmielenia.