Pani D.

author:  Ann Marie Lech
5.0/5 | 4


nie śpię.

wśliznęła się, jak niewinne dziecko
na paluszkach do mojego niebytu.

na mokrym chodniku, kpi z szarych twarzy
martwych ludzi.

żywe trupy,
produkty wtórne wielkich idei.

ofiary umiłowanych katów
prawnicy i lekarze
nałożnice i żony
wszyscy martwi.

łapie mnie za rękę
i przyciąga mocno do swego łona.


kocha się ze mną, w toksycznym
tańcu codzienności.
padam lecz i ona pada

zagryzam wargi
ona zlizuje krew z moich ran.

konam, a ona częstuje mnie
kolejnym kieliszkiem arszeniku.

zasnęłam.



 
COMMENTS


My rating

My rating:  

My rating

My rating:  
03.12.2013,  Malwina

My rating

My rating:  
03.12.2013,  renee

My rating

My rating:  
03.12.2013,  A.L.