Złotopolscy

author:  bronek z obidzy
5.0/5 | 6


Chociaż przesyłki zza oceanu przychodziły rzadko
jak grzech do Matysiaków, to gdyby nie dolary,
nie warto byłoby otwierać kolejnych seriali.

Co nas obchodził Chrystus chwalony z początkiem listu,
albo – zostańcie z Bogiem, stawiane na samym spodzie,
pomiędzy tym sto razy, niech wam się darzy, darzy.

Dla nas kolor zielony, z obliczem prezydenta,
cenniejszy był niż miliony – szczęść Boże pominiętych,
skreślonych drżącą ręką starego Franka Scalla,
mijanych jak złe cięcia zepsutych seriali.

A to, że Matysiaków grzech nie odwiedzał częściej,
rozgrzeszało nas równo. Oni nie znali szczęścia,
jakie zza oceanu w koperty owijane,
wysyłał lotną pocztą dobry wujaszek, Franek.

Dla każdego z nas talerz, u nich wciąż wspólna miska.
Jak dwa różne seriale, jak dwa różne nazwiska.



 
COMMENTS


My rating

My rating:  
29.11.2013,  mroźny

My rating

My rating:  

My rating

My rating:  
27.11.2013,  Malwina

My rating

My rating:  

My rating

My rating:  
26.11.2013,  A.L.

My rating

My rating:  
26.11.2013,  Alina Bożyk