Ofiara
Ofiara
Byłem wolny i z radością chodziłem swoimi ścieżkami
Przyszedł jednak dzień
Niebo było jasne
Trawa zielona i soczysta
Jednak dzień był przeklęty
Pojmano mnie
Nadeszli ludzie, którzy przypłynęli łodziami
Sprzedano mnie na targu jak zwierze
Popłynąłem w sztorm daleko
Ciemniało w oczach i żołądek wyprawiał harce
Jednak żyję
Życiem, które nie wie, co go czeka
Teraz wepchnięto mnie w ciemny labirynt
Wrota zamknęły się z głuchym odgłosem
W nozdrza bije dziwny zapach
W dali słyszę ryk pradawnego bóstwa
Serce podchodzi mi do gardła
Błysk ślepiów
I ten zapach
Myśli oszalałe nie nadążają za teraźniejszością
Jeszcze tylko chwila
I przyjdzie cierpienie
Uczta bóstwa, które czuje już mój strach
Władysław Andrzej Bobrzycki
Byłem wolny i z radością chodziłem swoimi ścieżkami
Przyszedł jednak dzień
Niebo było jasne
Trawa zielona i soczysta
Jednak dzień był przeklęty
Pojmano mnie
Nadeszli ludzie, którzy przypłynęli łodziami
Sprzedano mnie na targu jak zwierze
Popłynąłem w sztorm daleko
Ciemniało w oczach i żołądek wyprawiał harce
Jednak żyję
Życiem, które nie wie, co go czeka
Teraz wepchnięto mnie w ciemny labirynt
Wrota zamknęły się z głuchym odgłosem
W nozdrza bije dziwny zapach
W dali słyszę ryk pradawnego bóstwa
Serce podchodzi mi do gardła
Błysk ślepiów
I ten zapach
Myśli oszalałe nie nadążają za teraźniejszością
Jeszcze tylko chwila
I przyjdzie cierpienie
Uczta bóstwa, które czuje już mój strach
Władysław Andrzej Bobrzycki
My rating
My rating