Bez mapy
Przystanąć w drodze i wziąć mocny oddech,
spojrzeć, jak góry szarpią przedsionek kosmosu,
sczesać rękoma dojrzewające już zboże
i podziwiać jaszczurzą zwinnosć,
gdy serpentynką zieleni robi slalom wśród kamyków.
Więc jeszcze trochę brakuje, by zabłądzić.
Tutaj wciąż mamy wyraźne drogowskazy.
Ale tylko kawałek, obiecuję, i pójdziemy niesieni tułaczką,
bez jasnych kluczy i wskazówek, na przełaj lub naokoło.
Czy tak? Nie trzymać się szlaku?
Tuż obok znajduję klarowną odpowiedź.
Dwoje błękitnych oczu uśmiecha się do mnie.
spojrzeć, jak góry szarpią przedsionek kosmosu,
sczesać rękoma dojrzewające już zboże
i podziwiać jaszczurzą zwinnosć,
gdy serpentynką zieleni robi slalom wśród kamyków.
Więc jeszcze trochę brakuje, by zabłądzić.
Tutaj wciąż mamy wyraźne drogowskazy.
Ale tylko kawałek, obiecuję, i pójdziemy niesieni tułaczką,
bez jasnych kluczy i wskazówek, na przełaj lub naokoło.
Czy tak? Nie trzymać się szlaku?
Tuż obok znajduję klarowną odpowiedź.
Dwoje błękitnych oczu uśmiecha się do mnie.
Poem versions
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
Moja ocena
Trzecia zwrotka ...Fantastyczna