Wenecja
Jeszcze nie pora była, by wstawać,
gwiazdy przeglądały się ostatnimi błyskami w kroplach rosy.
Splot dnia i nocy, gordyjski węzeł poranny,
i tak dzień w dzień, od zarania dziejów.
Stałem w otwartym oknie, i co pode mną? Podwórko?
Kawałek trawy, a nie byłem pewien,
czy patronem tego skrawka nie jest święty Marek.
Gondole ptaków na niebie, pluskał bruk w kanałach ulic,
niedaleko ceglane wyspy pełne śpiących jeszcze ludzi.
Słońce! Nieśmiałe słońce! I tak, jak od początku,
wstawał, by władać czasem pośród obłocznych balkonów
powietrznego pałacu świetlisty, dumny doża.
gwiazdy przeglądały się ostatnimi błyskami w kroplach rosy.
Splot dnia i nocy, gordyjski węzeł poranny,
i tak dzień w dzień, od zarania dziejów.
Stałem w otwartym oknie, i co pode mną? Podwórko?
Kawałek trawy, a nie byłem pewien,
czy patronem tego skrawka nie jest święty Marek.
Gondole ptaków na niebie, pluskał bruk w kanałach ulic,
niedaleko ceglane wyspy pełne śpiących jeszcze ludzi.
Słońce! Nieśmiałe słońce! I tak, jak od początku,
wstawał, by władać czasem pośród obłocznych balkonów
powietrznego pałacu świetlisty, dumny doża.
My rating
My rating
Moja ocena
Wenecja moja miłość. Z kazdego tam pobytu przywożę kolejne...wiersze i tesknotę.Bardzo ładny wiersz.
My rating
My rating
My rating
My rating
Moja ocena
Michał, bajeczka :)My rating
Moja ocena
świetne!