Na krawędzi dnia
kiedy dzień się kończy a sny odfruwają do nieba
twarze na starych fotografiach rozpływają się w cieniu
jak zapisane na kartce papieru blaknące wspomnienia
słońce przykucnęło zmęczone za starym parkiem
lecz nadal nieśmiało w mglistą dal spogląda uparcie
nagie ramiona drzew gałęziami w mroku błądzą
przemarznięte chryzantemy dawno straciły urodę
martwe pejzaże naciągają chłodem
bure koty po opłotkach jeszcze plądrują
po kościach reumatyzm jesienny się snuje
w szklance gorącej herbaty grzęzną spojrzenia
i my już coraz mniej mamy sobie do powiedzenia
choć wciąż tak samo oddycha ziemia
twarze na starych fotografiach rozpływają się w cieniu
jak zapisane na kartce papieru blaknące wspomnienia
słońce przykucnęło zmęczone za starym parkiem
lecz nadal nieśmiało w mglistą dal spogląda uparcie
nagie ramiona drzew gałęziami w mroku błądzą
przemarznięte chryzantemy dawno straciły urodę
martwe pejzaże naciągają chłodem
bure koty po opłotkach jeszcze plądrują
po kościach reumatyzm jesienny się snuje
w szklance gorącej herbaty grzęzną spojrzenia
i my już coraz mniej mamy sobie do powiedzenia
choć wciąż tak samo oddycha ziemia
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating