Dywagacje o zachodzie
Ciało zbryzgane starością
nie doznaje już cudu rozkoszy
noc potargana wspomnieniami
zaćmą pokryte puste
jak dno studni oczy
Krok mierzy stopą nabrzmiałą
z oddechem co spokój gubi
przemierza wciąż te same ulice
wciąż innych spotykając ludzi
i tylko dzień jest już za krótki
Słońce blednie w oddali
liść wnet spadnie ostatni
czas zbliża się do granicy
której przekroczyć nie pragnie
jak przejście niebezpiecznej kładki
Wiec po śniadaniu
pójdzie na kolejny długi spacer
nie doznaje już cudu rozkoszy
noc potargana wspomnieniami
zaćmą pokryte puste
jak dno studni oczy
Krok mierzy stopą nabrzmiałą
z oddechem co spokój gubi
przemierza wciąż te same ulice
wciąż innych spotykając ludzi
i tylko dzień jest już za krótki
Słońce blednie w oddali
liść wnet spadnie ostatni
czas zbliża się do granicy
której przekroczyć nie pragnie
jak przejście niebezpiecznej kładki
Wiec po śniadaniu
pójdzie na kolejny długi spacer
My rating
My rating
My rating
My rating