MINĘ WIELKI WÓZ
KRZYSZTOF றARIA SZARSZEWSKI
……………………………………………………
MINĘ WIELKI WÓZ
W somnambulicznym skupieniu
Odpłynę pięknie nazajutrz bez ciebie
W wehikule czasu minę Wielki Wóz
Zaklęty w ćmę mroku wśród nocnych żywiołów
Spotkam gwiazdy w drodze… w niezgnuśniałym niebie
I skrzydeł trzepot sępi posępnych aniołów
Wyjdę przez otwarte skrzydła wrót przyszłości
Poezji wszechobecnej… darmo utraconej
Szeptów nie usłyszę… nie spłoszę miłości
A kształty spopielałe satyrą stępione
W granicie nicejskim ciężkie ukołyszą kości
I będę gdzieś gościem… gościem nieproszonym
Rozdzwonią się struny lir liryk spróchniałych
A rzeźba w mej pamięci na zawsze zastygła
W szeptach traw budzonych, niezazielenionych
Zmieni cień w banalność nocnego motyla
I kształtu wspomnienie z dryfu zapomnienia
Obdartego z czasu… i ulotnej chwały
Jeszcze tylko zmarszczki zmyję z twego czoła
Nim ciemność zgęstnieje…ułoży na rzęsach
Nim poczuję powiew przedwieczornej bryzy
W martwych oczach rybich spektakl srebrnych zórz
Ptaki jakby zmilkły… wiatru skowyt woła
Czerwień wtopię w błękit… zmatowieję róż
Paradoksy kruche rozwieją się z wiatrem
Przeklnie teologów magii złych logikę
Znaki pozamienia w muzealną mantrę
Wieczny sztukmistrz światła iluzji i mroku
Dogoni w bezruchu… ten co czas mi skradnie
Jak zły duch omami… i mirażem zniknę
……………………………………………19. O2. 'O5
……………………………………………………
MINĘ WIELKI WÓZ
W somnambulicznym skupieniu
Odpłynę pięknie nazajutrz bez ciebie
W wehikule czasu minę Wielki Wóz
Zaklęty w ćmę mroku wśród nocnych żywiołów
Spotkam gwiazdy w drodze… w niezgnuśniałym niebie
I skrzydeł trzepot sępi posępnych aniołów
Wyjdę przez otwarte skrzydła wrót przyszłości
Poezji wszechobecnej… darmo utraconej
Szeptów nie usłyszę… nie spłoszę miłości
A kształty spopielałe satyrą stępione
W granicie nicejskim ciężkie ukołyszą kości
I będę gdzieś gościem… gościem nieproszonym
Rozdzwonią się struny lir liryk spróchniałych
A rzeźba w mej pamięci na zawsze zastygła
W szeptach traw budzonych, niezazielenionych
Zmieni cień w banalność nocnego motyla
I kształtu wspomnienie z dryfu zapomnienia
Obdartego z czasu… i ulotnej chwały
Jeszcze tylko zmarszczki zmyję z twego czoła
Nim ciemność zgęstnieje…ułoży na rzęsach
Nim poczuję powiew przedwieczornej bryzy
W martwych oczach rybich spektakl srebrnych zórz
Ptaki jakby zmilkły… wiatru skowyt woła
Czerwień wtopię w błękit… zmatowieję róż
Paradoksy kruche rozwieją się z wiatrem
Przeklnie teologów magii złych logikę
Znaki pozamienia w muzealną mantrę
Wieczny sztukmistrz światła iluzji i mroku
Dogoni w bezruchu… ten co czas mi skradnie
Jak zły duch omami… i mirażem zniknę
……………………………………………19. O2. 'O5
My rating
My rating
My rating