Odchodziła długo, odchodziła powoli...

author:  Notengolmo
5.0/5 | 6


Odchodziła długo, odchodziła powoli.

W marcu przyglądała się topniejącym śniegom
ze zdziwieniem i niepokojem.
Kwiaty nie cieszyły jej tak, jak niegdyś.
Widzieliśmy często, jak idzie na skraj lasu,
jak podnosi liście opadłe ubiegłej jesieni,
patrzy na nie uważnie i odkłada starannie z powrotem;

jak delikatnie dotyka kory drzew,
bada ją dłonią i policzkiem.
Wracała do nas potem milcząca,
przy ogniu nie śpiewała już z nami,
słuchała tylko opowieści siedząc
z spuszczonym wzrokiem.

Raz, o letnim poranku, weszła szybkim krokiem do lasu,
lecz nie była jeszcze gotowa.
Dlatego poszliśmy za nią we troje,
aby nie musiała być sama w chwili zwątpienia.
Choć była już daleko, zatrzymała się nagle, odwróciła,
i podbiegła do nas, wyciągając ręce,
i śmiejąc się przez łzy...
... Wieczorem jak dawniej tańczyła
przy ogniu i przy muzyce.
Ale, coraz bardziej niespokojna,
czekała później tylko
na wezwanie właściwego dnia.

Przyszedł dopiero jesienią.

Nie poszła prosto przez las,
lecz wspięła się na wzgórze na skraju łąki.
Szła pośród kwitnących wrzosów
prosto ku księżycowi.
Szła, a jakby płynęła, a blade światło
ścieliło się u jej stóp.
Nie odwróciła się do nas,
nie pożegnała z nikim, choć wszyscy zebraliśmy się,
by życzyć jej dobrej drogi.
Lecz ta droga nie mogła być dobra lub zła.

A gdy znikła już poza wzgórzem,
milcząc patrzyliśmy na siebie.
Czy jej odejście było zbyt niemożliwe?

Wiedzieliśmy, że w tej chwili
skończyła się piękna pora,
gdy byliśmy razem.

I każdy musiał już pójść własną drogą,
czy chciał tego, czy nie.
A dla niektórych była to droga w dół,
ku ciemniejącemu czasowi,
gdy słynny kamień ciąży coraz nieznośniej
każdego samotnego dnia.
A za ostatnim krakaniem wrony na drzewie,
za ostatnim dzwonkiem pocztyliona,

jest już tylko biało.



 
COMMENTS


My rating

My rating:  

My rating

My rating:  
31.05.2014,  Tymon Dan

My rating

My rating:  
02.02.2013,  Marek Kular

My rating

My rating: