O wiklinowym ptaku ( Opowieść Cygana)

author:  bronek z obidzy
5.0/5 | 6


Spływały w doliny dunajcowe wody, a na nich marzanny
z kawałkami lodów, na brzegu w wiklinie niemłody już Cygan
siedząc opowiadał maleńkiemu chłopcu:

,,Tam po drugiej stronie, gdzie teraz polana, stała kiedyś mała,
niebogata chatka, w niej matka ze synem chuchającym w dłonie.
Czekali na przyjście upragnionej wiosny.

A z nami przybyły w te strony legendy:
O tym, że cyganie małe dzieci jedzą, a ich własne przez to
mają stare dłonie, inaczej się bawią i nigdy nie śmieją.
Lecz w jedną do dzisiaj nie mogę uwierzyć,
choć i ja za młodu słyszałem wołanie.
Chciałem biec nad rzekę, by to coś nakarmić, kiedy już ruszałem,
inne stare dłonie chwytały za moje, by się nie dać zwabić.

Mówili nam starzy: droga jest granicą, tak samo Dunajec,
dla tamtych na wzgórzach, tereny pośrodku porosłe wikliną,
to azyl dla króla wołających ptaków.
Nie śmiejcie się z niego, nie krzyczcie, gdy śpi, bo kto go przebudzi
wyruszy z nim w drogę, daleką jak półświat, jak najdłuższy tabor,
niepewną jak Kaukaz, i cięższą niż Ural"

Mrok rozkładał skrzydła, osiadał na rzece.
Siedzieli w milczeniu, choć chciało się wołać,
wiklinowy ptaku! Gdzie zabrałeś chłopca?
lecz strach było krzyczeć, aby go nie zbudzić.



 
COMMENTS


My rating

My rating:  
20.12.2012,  adam rem

My rating

My rating:  

My rating

My rating:  
19.12.2012,  Renata Cygan

Moja ocena

ptak Czarana podobno zjadał nocy gwiazdy, wiklinowy pewnie ich w wodzie odbicie
My rating:  

My rating

My rating:  
19.12.2012,  bezecnik

My rating

My rating: