BAJKA Z TEMATU - ZABÓJCZA SIŁA KWIATU
BAJKA Z TEMATU
ZABÓJCZA SIŁA KWIATU
pt.
JAK NIEJAKI WIEŚ ANATOL PRZYBITY UTRATĄ…
KWIATOM ZA TO
TRAFNĄ BO TRAWIASTĄ ODPŁACIŁ ZAPŁATĄ
Magnat, mag magii magnolii
Madziar antenat Anatol z Antalii
Wnuk Antala z Anatolii
Mając gdzieś…w zasadzie w zadzie
Jak starych nasadzeń w sadzie
Przodków Hunów z okolic Mongolii
Po kontuzji w Andaluzji
W fuzji z żoną Różą niedużą
Kanciastą niewiastą o talii okrągłej balii
W ornamenty kwietnie zdobne sukno
Przyodzianą… by wyglądać smukło
Po ablucji w przypływie dzikich fantazji
U wybrzeży Mniejszej Azji
W jednym z portów zachodniej Afryki
Zakupił storczyki
A do kompletu z Puketu
Malw bukiet
Oraz trzy tuziny frezji w Indonezji
Ruszył w Turcję po nasturcje
Do Iraku po pęk maków
Browar piwonii z Japonii
Z Dalmacji krzewów pistacji
Koszy petunii z Rumunii
Pelargonii z Patagonii
Zabezpieczył siłą rzeczy
U Ukajali dorzeczy
Na rubieżach Amazonii
Dostawę lewkonii
Z Boliwii liwii i kliwii
N\I na deser, bez kozery
Czterysta czterdzieści cztery
Gerbery z Madery
Owinięte w liście, kiście konwalii z Italii
I coś, o czym może wiecie ?
Bazylii z Brazylii kwiecie
Zali by nie prowokować losu
Z Vientian - stolicy Laosu
Żony wymarzony kwiat lotosu
Zaś z Wielkich Antyli
Na zachcianki kochanki Maryli
Niczym penis… amarylis
Nadto dla spolegliwej Hawajki
Pięknej jak królewnie z bajki
Za niezapomniane noce i ranki
Iwonie wonie w ukłonie
Wonnej niezapominajki
I wbrew jej dzikiej naturze
Nie bacząc na flory humory
Kupił beżowo różowe… niezbyt duże
By nastrój czyniły miły
I zdobiły, biurko w biurze
Żonie Róży róże w Singapurze
Na granicy sił utraty
Zwiedził wszak najdziksze światy
Powrócił gnuśny, garbaty
Ku rozpaczy zwiędły kwiaty
Sczezły im płatki i płaty
A nie mogąc znieść tej straty
Nie był to wszak człek bogaty
Przygodami z kobietami
Przygodnymi rozdrażniony
Naturalnie do natury ich zrażony
Wszak z natury to czyniły dla intraty
Wyrzucił wszystkie wazony żony
Gazony, gdzie sztuczne kwiaty
Nagietki, bratki i braty…
Uschły były i…
W euforii na cztery raty
Ogród nabył… a rabaty
I zagony… obsiał trawą
A za jednej nocy sprawą
Zamachnąwszy się na cześć…
Tegoż kwiatu jednej nocy
Co jak gminna niesie wieść
Wieść frywolna i wesoła
Pół światu podobno jest
I bez mała cała wieś
Niespokojna i niemała zgoła
Przaśna, ciurna i rozwiązła
Zszedł był on…!
Umęczony… lecz spełniony
O zgrzebnej i zdrobnej imion formie
Niepozorny i bez formy… Wieś
Anatol, ów chłop bezwolny
Jak bezrolny po reformie
Przybity utratą
Trafną bo trawiastą
Kwiatom za to
Odpłaciwszy się zapłatą
⊰Ҝற$⊱……………………………………………………… Efez - 9 czerwca '12
ZABÓJCZA SIŁA KWIATU
pt.
JAK NIEJAKI WIEŚ ANATOL PRZYBITY UTRATĄ…
KWIATOM ZA TO
TRAFNĄ BO TRAWIASTĄ ODPŁACIŁ ZAPŁATĄ
Magnat, mag magii magnolii
Madziar antenat Anatol z Antalii
Wnuk Antala z Anatolii
Mając gdzieś…w zasadzie w zadzie
Jak starych nasadzeń w sadzie
Przodków Hunów z okolic Mongolii
Po kontuzji w Andaluzji
W fuzji z żoną Różą niedużą
Kanciastą niewiastą o talii okrągłej balii
W ornamenty kwietnie zdobne sukno
Przyodzianą… by wyglądać smukło
Po ablucji w przypływie dzikich fantazji
U wybrzeży Mniejszej Azji
W jednym z portów zachodniej Afryki
Zakupił storczyki
A do kompletu z Puketu
Malw bukiet
Oraz trzy tuziny frezji w Indonezji
Ruszył w Turcję po nasturcje
Do Iraku po pęk maków
Browar piwonii z Japonii
Z Dalmacji krzewów pistacji
Koszy petunii z Rumunii
Pelargonii z Patagonii
Zabezpieczył siłą rzeczy
U Ukajali dorzeczy
Na rubieżach Amazonii
Dostawę lewkonii
Z Boliwii liwii i kliwii
N\I na deser, bez kozery
Czterysta czterdzieści cztery
Gerbery z Madery
Owinięte w liście, kiście konwalii z Italii
I coś, o czym może wiecie ?
Bazylii z Brazylii kwiecie
Zali by nie prowokować losu
Z Vientian - stolicy Laosu
Żony wymarzony kwiat lotosu
Zaś z Wielkich Antyli
Na zachcianki kochanki Maryli
Niczym penis… amarylis
Nadto dla spolegliwej Hawajki
Pięknej jak królewnie z bajki
Za niezapomniane noce i ranki
Iwonie wonie w ukłonie
Wonnej niezapominajki
I wbrew jej dzikiej naturze
Nie bacząc na flory humory
Kupił beżowo różowe… niezbyt duże
By nastrój czyniły miły
I zdobiły, biurko w biurze
Żonie Róży róże w Singapurze
Na granicy sił utraty
Zwiedził wszak najdziksze światy
Powrócił gnuśny, garbaty
Ku rozpaczy zwiędły kwiaty
Sczezły im płatki i płaty
A nie mogąc znieść tej straty
Nie był to wszak człek bogaty
Przygodami z kobietami
Przygodnymi rozdrażniony
Naturalnie do natury ich zrażony
Wszak z natury to czyniły dla intraty
Wyrzucił wszystkie wazony żony
Gazony, gdzie sztuczne kwiaty
Nagietki, bratki i braty…
Uschły były i…
W euforii na cztery raty
Ogród nabył… a rabaty
I zagony… obsiał trawą
A za jednej nocy sprawą
Zamachnąwszy się na cześć…
Tegoż kwiatu jednej nocy
Co jak gminna niesie wieść
Wieść frywolna i wesoła
Pół światu podobno jest
I bez mała cała wieś
Niespokojna i niemała zgoła
Przaśna, ciurna i rozwiązła
Zszedł był on…!
Umęczony… lecz spełniony
O zgrzebnej i zdrobnej imion formie
Niepozorny i bez formy… Wieś
Anatol, ów chłop bezwolny
Jak bezrolny po reformie
Przybity utratą
Trafną bo trawiastą
Kwiatom za to
Odpłaciwszy się zapłatą
⊰Ҝற$⊱……………………………………………………… Efez - 9 czerwca '12
My rating
Moja ocena
podoba mi się zabawa słowna:)My rating
My rating
My rating
My rating
My rating