Śladami Amundsena
Mroźny wierzchołek globu.
Kłąb pary z ust zamiera
w czysty horyzont zdarzeń.
Wskazówka kompasu pytająco odchyla się w górę,
pokazuje serce i szepce cicho: "Północ".
Tęsknota sama stawia na lodowcach opuszczone rodzinne strony,
rosną niespodziewane przebiśniegi znajomych twarzy,
szły tuż-tuż, widać je dopiero tutaj.
Rtęć zakrzepła, ale, czuć,
coś pęka.
Czasami trzeba wyjść daleko,
aż na spotkanie wszystkich południków życia,
gdzie każdy krok przybliża nas do domu.
Pójdę za tobą, Roaldzie Amundsenie, dokądkolwiek pójdę,
przetnę swój biegun i otulę się nagłą pewnością:
jak to dobrze,
jak to dobrze,
jest do czego wracać.
Kłąb pary z ust zamiera
w czysty horyzont zdarzeń.
Wskazówka kompasu pytająco odchyla się w górę,
pokazuje serce i szepce cicho: "Północ".
Tęsknota sama stawia na lodowcach opuszczone rodzinne strony,
rosną niespodziewane przebiśniegi znajomych twarzy,
szły tuż-tuż, widać je dopiero tutaj.
Rtęć zakrzepła, ale, czuć,
coś pęka.
Czasami trzeba wyjść daleko,
aż na spotkanie wszystkich południków życia,
gdzie każdy krok przybliża nas do domu.
Pójdę za tobą, Roaldzie Amundsenie, dokądkolwiek pójdę,
przetnę swój biegun i otulę się nagłą pewnością:
jak to dobrze,
jak to dobrze,
jest do czego wracać.
My rating
My rating
Moja ocena
Właśnie kupiłem narty z wizerunkiem Amundsena. Pozdrawiam Svenn.