Madryt nocą
Na Plaza del Sol znów gwarno i tłoczno,
Turyści, tubylcy i wszelkie mieszańce
Rozchwianą tak jakby tworzą paradę.
Świat spowił się w kołdrę ciężkawą i mroczną,
Obłoki pędziły rumaków złych stadem,
A gwiazdy łączyły się w szańce.
Powietrze przyniosło rzęsistą jak deszcz
Woń z kastylijskich wzgórz pomarańczy.
Spytałem je cicho, czy one woń ślą
I z wiatrem dostałem odpowiedź "skąd wiesz?"...
Wtem księżyc-samograj nad Madryt się wspiął
I jak nad Lublinem - tak samo tańczył...
A Goya z cokołu jak z pagórka zbiegł
I pomnikowy zrzucił z siebie kamień.
Cygańską - czy kozacką? - budząc w sobie duszę,
Zebrał w garść gwiazdy sypiące jak śnieg
I ponad miastem wypisał jasnych świateł tuszem:
"Niech Madryt taki, jaki jest, zostanie".
Dedykowany Józefowi Łobodowskiemu.
Turyści, tubylcy i wszelkie mieszańce
Rozchwianą tak jakby tworzą paradę.
Świat spowił się w kołdrę ciężkawą i mroczną,
Obłoki pędziły rumaków złych stadem,
A gwiazdy łączyły się w szańce.
Powietrze przyniosło rzęsistą jak deszcz
Woń z kastylijskich wzgórz pomarańczy.
Spytałem je cicho, czy one woń ślą
I z wiatrem dostałem odpowiedź "skąd wiesz?"...
Wtem księżyc-samograj nad Madryt się wspiął
I jak nad Lublinem - tak samo tańczył...
A Goya z cokołu jak z pagórka zbiegł
I pomnikowy zrzucił z siebie kamień.
Cygańską - czy kozacką? - budząc w sobie duszę,
Zebrał w garść gwiazdy sypiące jak śnieg
I ponad miastem wypisał jasnych świateł tuszem:
"Niech Madryt taki, jaki jest, zostanie".
Dedykowany Józefowi Łobodowskiemu.
My rating
My rating
My rating