Wietnam
Kelner zapraszał od progu na ogniu kasztany
Tak pachnie karnawał choć to środek lata
Lampiony kuszą jak imbir rozbielone twarze
Odurzeni starannie opadamy na krzesła
Nowo przybyli goście poznać ich od razu
Schyleni nad akwarium w dreszczu uniesienia
Każdy gotów zapłacić za wyrok bez kary
Mowy końcowej i ławy przysięgłych
A po drugiej stronie niezłe zamieszanie
Kałamarnica chce zalistnieć mątwa niebieścieje
Chmurnym parawanem zasłaniając siebie
Węże udają wylinki niedawno zrzucone
Krabom wszystko jedno wszak po ścięciu głowy
Będą mogły ucztować jak przedtem do woli
Krewetkom zostało zastygnąć i czekać
Byle uśpić oko ludzkie rzadko nieomylne
Już siatka powoli w głębię się zanurza
Wyławiając szczęśliwca z miną słodko-kwaśną
Wkrótce na talerzu ciało odliczone
Od jeden do dwudziestu kawałków w szeregu
Tylko w koszyczku z limonki próżno szukać duszy
Napiwek nie pokrył biletu powrotnego
Tak pachnie karnawał choć to środek lata
Lampiony kuszą jak imbir rozbielone twarze
Odurzeni starannie opadamy na krzesła
Nowo przybyli goście poznać ich od razu
Schyleni nad akwarium w dreszczu uniesienia
Każdy gotów zapłacić za wyrok bez kary
Mowy końcowej i ławy przysięgłych
A po drugiej stronie niezłe zamieszanie
Kałamarnica chce zalistnieć mątwa niebieścieje
Chmurnym parawanem zasłaniając siebie
Węże udają wylinki niedawno zrzucone
Krabom wszystko jedno wszak po ścięciu głowy
Będą mogły ucztować jak przedtem do woli
Krewetkom zostało zastygnąć i czekać
Byle uśpić oko ludzkie rzadko nieomylne
Już siatka powoli w głębię się zanurza
Wyławiając szczęśliwca z miną słodko-kwaśną
Wkrótce na talerzu ciało odliczone
Od jeden do dwudziestu kawałków w szeregu
Tylko w koszyczku z limonki próżno szukać duszy
Napiwek nie pokrył biletu powrotnego
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating