Doktor
wszyscy go znali
zawsze był
jak pomnik
stał i krzyczał coś gniewnie
nikt go nie rozumiał
nikt się nie bał
za to wszyscy szanowali
na głowie wielkie słuchawki
kilkudniowy zarost
w ręku butelka piwa
reszta w plecaku
opróżni nim przyjdzie zmrok
porzucił biały kitel
wyszedł na ulicę
sam siebie znieczulał
gdy ona odeszła
należał do krajobrazu
czasem na dłużej znikał
dla odwyku
była cisza
i gdy znajomy gniewny głos wracał
robiło się swojsko
wczoraj na miejskim cmentarzu
podjął decyzję
że niby bliżej Pana Boga
zawsze był
jak pomnik
stał i krzyczał coś gniewnie
nikt go nie rozumiał
nikt się nie bał
za to wszyscy szanowali
na głowie wielkie słuchawki
kilkudniowy zarost
w ręku butelka piwa
reszta w plecaku
opróżni nim przyjdzie zmrok
porzucił biały kitel
wyszedł na ulicę
sam siebie znieczulał
gdy ona odeszła
należał do krajobrazu
czasem na dłużej znikał
dla odwyku
była cisza
i gdy znajomy gniewny głos wracał
robiło się swojsko
wczoraj na miejskim cmentarzu
podjął decyzję
że niby bliżej Pana Boga
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating